1. „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego. O, jak bardzo mnie rani niedowierzanie duszy. Taka dusza wyznaje, że jestem święty i sprawiedliwy, a nie wierzy, że jestem miłosierdziem, nie dowierza dobroci mojej. I szatani wielbią sprawiedliwość moją, ale nie wierzą w dobroć moją. Raduje się serce moje tym tytułem miłosierdzia. Powiedz, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Wszystkie dzieła rąk moich są ukoronowane miłosierdziem”. ( Dzienniczek. 300-301).
2. Przypowieść o miłosiernym, czyli wrażliwym na ludzkie nieszczęście Samarytaninie, wzywa nas do przekazywania naszym bliźnim dobroci i miłości, jakie otrzymujemy bezustannie i za darmo od Boga. Dla człowieka czytającego z otwartym sercem Chrystusową przypowieść, czymś naturalnym jawi się jej konsekwencja praktyczna – imperatyw leczenia ludzkich ran, uzdrawiania krzywd, niwelowania niekoniecznego cierpienia, takiego postępowania wobec drugiego człowieka, które będzie mu przynosiło prawdziwe dobro i ulgę w przeciwnościach. Tylko Pan Bóg wie, jak dużo dobra spowodowała w dziejach ludzkości przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie. Ile osób poruszonych Bożą zachętą do naśladowania postawy Miłosiernego cudzoziemca wkroczyło na drogę spełniania dobrych uczynków; Błogosławieni ci, którzy sercem dojrzałym przyjmują Słowo Boże[1]. Istnieją jednak osoby, które zamknęły serca na przekaz zawarty w tej przypowieści; próbują pozostawać obojętni, neutralni wobec ludzkiego cierpienia. Przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie uwrażliwia nas również na prawdę o tym, że istnieją takie sytuacje życiowe, w których już samo nie podjęcie działania jest równoznaczne z zaciągnięciem moralnej winy, z grzechem. Trzeba być też świadomym, że większość zarzutów, jakie Chrystus czyni potępionym w ewangelicznym opisie Sądu Ostatecznego, dotyczy grzechów zaniechania – uchylania się od czynnej reakcji w takich sytuacjach, które tej reakcji oczekują. Kapłan i lewita z dzisiejszej przypowieści symbolizują takie postawy – interpretacje prawa obrzędowego, które zamykają, miast otwierać, serca na dojrzałą miłość bliźniego. Okazuje się, że można realizować prawo w sposób, który będzie dostarczał fałszywego usprawiedliwienia dla obojętności spowodowanej brakiem miłości. Kapłan i lewita z Chrystusowej przypowieści czynią jednak jeszcze coś znacznie gorszego – zniekształcają prawdę o Bogu, prawdę o tym, jaki Bóg jest w rzeczywistości. Poprzez swoją obojętność wobec skrzywdzonego człowieka, poprzez przejście obok osoby pokrytej ranami, kapłan i lewita sugerują, że Bóg nie jest miłością, że jest Mu obojętny los człowieka, że Mu na człowieku nie zależy; sugerują, że Bóg jest taki sam jak oni. Z tego powodu, obraz tych dwóch urzędników religijnych przechodzących z obojętnością obok rannego można prawdopodobnie uznać za jeden z najboleśniejszych epizodów Pisma Świętego. Uczestniczą oni bowiem, poprzez swoją postawę, w kosmicznym kłamstwie szatana o Bogu, jako o tym, który nie pragnie szczęścia, dobra, zdrowia i zbawienia człowieka. Dopiero w tym kontekście widać pełne znaczenie utożsamiania Chrystusa z Miłosiernym Samarytaninem, identyfikowania obecnego w duchowości katolickiej już od czasów Ojców Kościoła. Samarytanin bowiem, w przeciwieństwie do kapłana i lewity, poprzez swoje zatroskanie o pokrytego bliznami człowieka, symbolizuje prawdziwe odniesienie Boga do człowieka, pełne delikatności, troski i pragnienia obdarowywania dobrem. W końcu, istnieją również i tak głęboko zagubione jednostki, których postępowanie oparte jest na założeniu wprost kontestującym przesłanie przypowieści. Istnieją osoby, które, w iście szatański sposób, świadomie krzywdzą innych, często z jasną świadomością swoich działań i z dodawaniem pobudek ideologiczno – religijnych; próbują oni motywować – usprawiedliwiać swoje chore zachowania w zróżnicowany sposób; mówią, że tego wymaga spryt życiowy, sztuka rządzenia – panowania, dyplomacja, wypróbowywanie innych, życiowy realizm, itp. W rzeczywistości, prawdziwymi motywami takich osobników są często: płycizna ich człowieczeństwa i wiary, karłowatość serc i sumień, zazdrość, zawiść, dążenie do permanentnego skłócania innych, chorobliwa chciwość – pragnienie materialnego zysku na wszystkim i wszystkich, nawet za cenę niesprawiedliwości, oszustwa i grzechu. Niestety, wydaje się, że również wielu współczesnych bardziej niż na Miłosiernym Samarytaninie z Jezusowej przypowieści woli wzorować się w swoim postępowaniu na bohaterach filmów gangsterskich, politykach – mordercach milionów ludzi, przeżartych do szpiku kości fałszem sprytnych i przebiegłych dyplomatach. Z jakim podziwem potrafią o ich opowiadać! Ileż to książek i filmów powstało o wielkich tego świata, których jedyną wielkością był ogrom spowodowanego przez nich zła; weszli oni do kanonu światowej poezji i muzyki, w dalszym ciągu stanowią przedmiot refleksji i niekłamanego podziwu dla niektórych spośród żyjących współcześnie. Co można powiedzieć o takich ludziach? Co można powiedzieć o człowieku, dla którego naturalną reakcją na jakiekolwiek ludzkie cierpienie pozostaje zawsze i jedynie szatański rechot? Co można powiedzieć do takich ludzi? Nawróćcie się, bo spadacie stromą drogą wprost do piekła? Przecież dla nich ani piekło, ani niebo nie przedstawiają żadnego konkretnego znaczenia. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie mówi również o tym, że miłosierdzie i miłość powinny być konkretne. Kosztują, również w wymiarze materialnym; oliwa, wino, troska w schronisku[2]. Tym samym przypowieść ta potępia czasem spotykaną również obecnie postawę określaną angielskim terminem lip service – jedynie werbalne użalanie się nad biedą człowieka, wspieranie go, ale tylko słowami, zaledwie mówienie o tym, jak wielki ból sprawia mówiącemu widok ludzkiego cierpienia, pojawianie się na miejscach ludzkiej tragedii nie tyle po to, aby jej zaradzić, ale by zadbać o swój publiczny wizerunek i pokazać wszystkim, a zwłaszcza użytkownikom środków przekazu społecznego, swoje rzekomo współczujące i wrażliwe serce, itp. Przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie przypomina nam również o możliwości złożonej w naszych sercach rozciągnięcia postawy miłosierdzia na dusze czyśćcowe. Nie zmarnujmy tej możliwości i nie zapominajmy o tych, którzy oczekują naszej pomocy po drugiej stronie życia. Można w tej przypowieści dostrzec także poruszającą modyfikację trybu odpowiedzialności, modyfikację dokonywaną z predylekcją przez Chrystusa. Podobnie jak w przypadku dialogu Chrystusa z Jego uczniami na temat opinii o Nim wyrażanych przez otoczenie, zarówno dalsze jak i bliższe ( za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego… a za kogo wy Mnie uważacie?), czy w przypowieści o synu marnotrawnym, gdy ojciec subtelnie nakłania starszego syna do tego, by zaczął w powracającym dostrzegać nie tyle twojego, tj. ojca, syna, który roztrwonił majątek z nierządnicami, lecz swego brata, który się zagubił, ale i się odnalazł, czy podczas innych rozmów Zbawiciela zapisanych w Ewangelii, także w dialogu otaczającym przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie Chrystus stosuje, można nawet zaryzykować twierdzenie, że ulubioną przez siebie, zmianę trybu odpowiedzialności – z obiektywnego na subiektywny. Uczony w Prawie zadaje Chrystusowi pytanie o charakterze obiektywnym, poniekąd teoretycznym, akademickim, neutralnym, dążącym do quasi naukowego określenia definicji bliźniego: A kto jest moim bliźnim? ( Łk 10, 29). Chrystus przenosi swoją rozbudowaną odpowiedź na poziom subiektywny, bliski, życiowy, praktyczny, domagający się odpowiedzi nie od ogółu, ale od tego konkretnego człowieka. Kto z tych trzech okazał się – według twego zdania – bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie! ( Łk 10, 36-37). Ten, kto przychodzi do Chrystusa musi przyjąć do wiadomości, że spotyka żywą Osobę, która będzie wymagała od niego jego własnej, osobistej właśnie decyzji. Nie przychodzi się do Chrystusa w celu chłodnego, zdystansowanego, niezobowiązującego i niegroźnego teoretyzowania na temat… w dzisiejszym przypadku na temat miłosierdzia. Kto szczerze staje w obecności Chrystusa, ten dostrzeże w Jego słowach klarowną odpowiedź dotyczącą stanu swego miłosierdzia; Chrystus powie mu wyraźnie, czy nauczył się on prawdziwie dostrzegać w drugim bliźniego, czy jest on miłosierny i czy w jego sercu oraz czynach przebywa miłość prawdziwa, zakorzeniona w Miłości Odwiecznej, Łagodnej i Wrażliwej.
3. Zaplanowana, systematyczna i integralna opieka nad poranionym grzechem człowiekiem stanowi podstawową misję Kościoła Chrystusowego; o tej prawdzie należy pamiętać szczególnie w czasach, gdy próbuje się rolę Kościoła zacieśnić do jednej z wielu organizacji charytatywnych. Wtedy tym dosadniej należy przypominać, że naczelnym zadaniem Kościoła jest głoszenie i uobecnianie pełnej prawdy o Bogu, człowieku i świecie. Tym niemniej, jednym z wymiarów proklamowania tej prawdy jest również działalność charytatywna Kościoła. W dziejach diecezji sandomierskiej odnajdujemy liczne i zróżnicowane dzieła oraz organizacje dobroczynne. Próbę zjednoczenia i usystematyzowania ich działania podjął już w 1936 roku bp Jan Kanty Lorek. Współcześnie Caritas Diecezji Sandomierskiej realizuje również liczne inicjatywy, zarówno w normalnym, codziennym czasie, jak i w okresach klęsk żywiołowych[3].
[1] „Rozradowany w Duchu Świętym, wypowiada Jezus przepiękną modlitwę hymniczną ( por. Mt 11, 25-27), wysławiając w niej wewnętrzny związek z Ojcem – więź właściwą również maluczkim, czyli tym z wierzących, którzy całkowicie i w czystości serca powierzają się Bogu. Tylko im będzie dane ujrzeć Królestwo, uobecniające się w historii i w dziełach Jezusa. Z modlitwą tą wiąże się błogosławieństwo dla szczęśliwych oczu, które mogą oglądać nadejście królestwa Bożego, lecz również wspaniały fragment z przypowieścią o wrażliwym Samarytaninie. Znajdujemy ją tylko o Łukasza, a sławi ona miłość nie znającą przeszkód ze względu na taką czy inną kulturę, religię, osobę. Z pewnością prowokacyjny jest kontrast w relacjach między legalizmem kapłana i lewity, którzy wprawdzie przestrzegają norm czystości religijnej, ale nie widzą poturbowanego przez zbójców wędrowca, a bezinteresowną postawą, jaką reprezentuje Samarytanin, uważany przez Żydów za religijnego odstępcę. […] Miłość dobrego Samarytanina ma delikatny odcień współczucia ( 10, 33) i miłosierdzia ( 10, 37). Są to postawy, na które Łukasz często kładzie nacisk. Aspekt ten uderzył też Dantego Alighieri, który nazwał Łukasza sławiącym Chrystusową łagodność ( Monarchia I, 16: scriba mansuetudinis Christi). Współczucie najdobitniej charakteryzuje postawę Jezusa wobec ludzkich cierpień ( 7, 13). Tak samo odczuwa je Bóg. Zostanie ono przedstawione w przypowieści o synu marnotrawnym jako stan uczuć ojca spotykającego się z synem po długim rozstaniu ( 15, 20). Dzięki nauce Jezusa Boże miłosierdzie – które akcentują przede wszystkim kantyki z pierwszego rozdziału Łukaszowej Ewangelii ( 1, 50. 54. 58.72. 78) – staje się postawą, jaką również człowiek powinien naśladować. Można by rzec, że dobry Samarytanin okazuje miłosierdzie Żydowi ( 10, 37), podobnie jak Bóg okazał miłosierdzie naszym ojcom ( 1, 72)”. Biblia dla każdego. Tekst – komentarz – ilustracje. Red. W. Chrostowski. J. Nowak. H. Witczyk. Kielce 2007 s. 234. 253.
[2] „Jest jeszcze jeden aspekt przypowieści o Samarytaninie, który pozwala dostrzec kolejną cechę u Łukasza. Opowiadanie to w sposób jasny tłumaczy, że miłości względem innych nie da się zaimprowizować ani też nie jest ona owocem li tylko nagłego impulsu. O współczuciu Samarytanina świadczy konkretne i bynajmniej nie jednorazowe zatroszczenie się o potrzebującego. Jezus położył nacisk na niektóre elementy opowiadania, jakich nie wolno pominąć. Dotarłszy do gospody, ów cudzoziemiec, Samarytanin, nie uważa, że z tą chwilą zrobił już dla nieznajomego Żyda wszystko, lecz nadal wykazuje się troską. Odjeżdżając nazajutrz, daje właścicielowi gospody równowartość dwóch dniówek roboczych za dalszą pielęgnację rannego, z zapewnieniem, że wracając dowie się o postępach w leczeniu, i ze zobowiązaniem się do pokrycia ewentualnych kosztów. W swej trosce o bliźniego w opresji Samarytanin nie uznaje granic”. Tamże s. 255.
[3] „Wszystkim prowadzonym przez sandomierską Caritas dziełom przyświeca jeden najważniejszy cel, którym jest pomoc drugiemu człowiekowi z uwzględnieniem jego indywidualnych potrzeb. Bezdomnym Caritas pomaga znaleźć schronienie i pracę, aby w przyszłości mogli stać się samodzielni pod względem ekonomicznym, mieszkaniowym i społecznym. Podobny cel przyświeca pomocy udzielanej samotnym matkom, często zagubionym, wystraszonym, zatroskanym o los dziecka i swój własny. Dużo uwagi poświęca się także osobom chorym, starszym czy potrzebującym. Największą troską sandomierskiej Caritas są jednak dzieci niepełnosprawne, które wymagają indywidualnego toku nauczania oraz rehabilitacji. Wszelkie zajęcia przeznaczone dla tych dzieci mają na celu jak na większe usprawnienie ich działań, zarówno w zakresie ruchowym, jak i umysłowym, psychicznym i ogólnorozwojowym. Wszystkie te działania zostały zapoczątkowane w wyjątkowym miejscu, jakim jest kościół pw. Świętego Ducha wraz z zabudowaniami dawnego szpitala, które to były swoistymi fundamentami działalności dobroczynnej w Sandomierzu. Tutaj pomagali chorym, biednym i potrzebującym duchacy, później ich dzieło przejęły siostry miłosierdzia, następnie z różnym rezultatem władze państwowe, aż po wielu latach dzieło to znowu wróciło pod opiekę Kościoła, a konkretnie Caritas Diecezji Sandomierskiej”. R. Pomarańska. Z dziedzictwem w przyszłość. 200 lat diecezji sandomierskiej. Sandomierz 2018 s. 264.
2. Dla biednych stworzeń Twych,
Co ostrzem grzechów swych
Zraniły Cię,
Włócznią, co w boku tkwi,
Otwierasz Serca drzwi,
By w Twojej Boskiej Krwi
Obmyły się.
3. I w Boskim Sercu tam
Schronienie dajesz nam,
O Jezu mój,
A by nas żądłem swym
Wróg nasz nie dotknął w Nim,
By się przed piekła złem
Lud ukrył Twój.