Sandomierz przede wszystkim jako sacrum. Nie jestem zwolenniczką pielgrzymek w celu szukania lepszego skuteczniejszego Boga ani cudów pod innym niebem. Dziękuję Bogu za Sandomierz, trudny Sandomierz, ale świętość codziennie idzie przede mną i prowadzi w nieznane. Nie mam wyboru. Wrosłam w less jak niezarejestrowany jeszcze obiekt muzealny. Mój katecheta, ks. Marcin Ziółkowski uczył mnie z gwiazd słuchać głosu Boga, rozumieć sens przemijania, co lapidarnie ujął T.S. Eliot w swoim epitafium: W moim początku jest mój kres. Idącą na studia błogosławił ks. bp Piotr Gołębiowski w pałacowej kaplicy. Chwilami mam wrażenie, że idę obok niepowtarzalnych postaci, dzięki którym jesteśmy inni. Lepsi. Minęliśmy się w czasie, ale przestrzeń wciąż ta sama. Czasami razem z lotem jeżyka mknie ze wzgórza świętojakubskiego Gomółkowa nuta. Jedna za drugą, a silnie wiejący wiatr od wschodu gra na katedralnej wieży ostatni lament, opłakując męczenników. Nasza święta ziemia. Ze światłem przed Najświętszym Sakramentem, które we katolickich kościołach świata świeci się dzięki bł. Wincentemu Kadłubkowi. Sandomierskimi męczennikami, o których wspomina Miron Białoszewski w „Powstaniu warszawskim”. Ze „Świętymi pamiątkami Sandomierza” ks. Józefa Rokosznego i rękawiczkami św. Jadwigi Królowej. Gołębiami, które jak zwyczajne ptaszyska, paskudzą, ale i czarują na każdym kroku. Został gołąb symbolem pokoju, dla chrześcijan wiekowym znakiem Ducha Świętego, którego obecności najbardziej nam teraz brakuje. Bram naszej tymczasowej twierdzy życia broni św. Michał Archanioł. Wierzę więc, że ocalone zostanie, co w nas najszlachetniejsze.
Dlatego od sześciu lat, w postaci widowiska, coraz bardziej plenerowego, „Żywe witryny historii” próbuję przekazać metafizyczną obecność moich bohaterów i sacrum miejsca. Jednodniowy pokaz powstaje we współpracy z wieloma osobami: uczniami (największa liczba występujących 146), rodzicami, nauczycielami, zaprzyjaźnionymi siostrami zakonnymi i księżmi (pożyczane rekwizyty i habity). W porozumieniu ze szkołami, właścicielami witryn, a przede wszystkim przy pomocy Sandomierskiego Centrum Kultury, Chorągwi Ziemi Sandomierskiej z Karolem Burym na czele, Muzeum Diecezjalnym i Muzeum Okręgowym. To widowisko jest dla mnie dowodem, że sandomierzanie są wspaniałymi ludźmi. Zagubienie człowieka jest cechą współczesnego świata. Na Boże Narodzenie składam życzenia słowami poety, którego cały dramat odczytaliśmy w salonie Alicji Kaszyńskiej:
Ludzie o wiele są lepsi, niż mogą się wydać na oko,
W sercu najgorszym jest coś, co zasługuje na cześć:
Wnet by ten klejnot rozbłysnął ukryty w ciemnościach głęboko,
Ale potrzeba by wprzód światło do duszy tej wnieś.
Lucjan Rydel, Betlejem polskie