Giulia Gabrieli – nastolatka, która nigdy nie straciła nadziei

„Nadzieja to dobra rzecz, może najlepsza ze wszystkich, a to, co dobre, nigdy nie umiera” – napisał Stephan King w Skazani na Shawshank: Cztery pory roku. Trudno w to uwierzyć i przekonać się, że tak jest, gdy świat pokazuje nam swoje najgorsze oblicze. Istnieją jednak historie, które utrzymują przy życiu to przekonanie, choćby historia Giulii Gabrieli, nastolatki, która nigdy nie straciła nadziei.

Giulia Gabrieli przyszła na świat 3 marca 1997 r. w Bergamo, niedaleko Mediolanu. Od dziecięcych lat miała pasja do życia, pisania i zakupów. Była normalną dziewczyną z gimnazjum, dla której zarezerwowano specjalną próbę. W wieku dwunastu lat lekarze odkryli u niej nowotwór mięsaka w lewym ramieniu. Zaraz po diagnozie lekarze rozpoczęli chemioterapię. Już po krótkim czasie wydawało się, że leczenie przynosi pozytywne rezultaty, jednak choroba powróciła, by zakończyć jej życie. Umarła 19 sierpnia 2011 r. w wieku zaledwie 14 lat.

Swoją walkę z chorobą niemal do ostatnich chwil opisała w pamiętniku, który rok po jej śmierci opublikowano pt. „Un Gancio in Mezzo al Cielo” („Hak pośrodku nieba”). To w nim opisała dwa sposoby na wyjście z choroby: pierwszy, o który prosiła w modlitwie, to uzdrowienie. Nigdy nie straciła nadziei na zrealizowanie swoich planów i marzeń. Drugim planem była chęć przeżycia danego czasu na ziemi w miłości i radości, zakładając, że po drugiej stronie czeka na nią jeszcze większe szczęście.

Giulia, w trakcie choroby, wielokrotnie przeżywała cięższe chwile, w czasie których czuła się w swoim bólu opuszczona przez Boga. „Teraz gdy tak źle się czuję, kiedy wszystko mi się wali, gdzie jest Bóg, On, który mówi, że powinnam się modlić, bo On może uczynić wielkie cuda, może ulżyć wszelkim moim cierpieniom. Dlaczego więc tylko patrzy?” – pisała. Szybko jednak dodawała: „Bóg nigdy mnie nie opuścił. Cierpienie jednak tak mocno mnie pochłonęło, że nie byłam w stanie dostrzec Jego bliskości. Myślę, że tak naprawdę bardzo mocno mnie ściskał. Już prawie nie dawał rady”.

Po takich doświadczeniach postanowiła, że zamiast nieustannie prosić, skupi się na dziękowaniu za to, co otrzymała. Była przekonana, że brakuje modlitw, które pomagają wyrazić wdzięczność, dlatego sama ułożyła „Koronkę czystego dziękczynienia”.

Giulia ostatnie dni na ziemi spędziła wśród znajomych, śledząc wydarzenia ze Światowych Dni Młodzieży w Madrycie. Biskup Francesco Beschi, znajomy Giulii, opowiedział jej historię kilku tysiącom młodych ludzi zgromadzonych na jednym ze spotkań. Później wspólnie z nimi odprawił drogę krzyżową w jej intencji. Nie wiedział, że w tym czasie jego znajoma umiera. Tego samego wieczoru biskup otrzymał wiadomość: „Giulia poszła do Nieba. Biegła boso, by poczuć jak chmury są miękkie i jak przekraczają tę złotą bramę, oh…. Jest pięknie!” Kiedy pojechał do jej bliskich, aby wspólnie się z nimi pomodlić, postanowił zmienić słowa modlitwy „Wieczny odpoczynek”. Uznał, że do Giulii bardziej pasuje „Wieczną radość racz jej dać Panie”.

Więcej informacji: www.congiulia.com/pl/la-storia-di-giulia/

PODZIEL SIĘ
Ks. Grzegorz Słodkowski
Rzecznik Diecezji Sandomierskiej
tel. 665 071 881
rzecznik@diecezjasandomierska.pl
Redaktor "Gościa Sandomierskiego"
http://sandomierz.gosc.pl/