Jaki Sandomierz?

To pytanie o kontekst kulturowy i duchowy miasta o tysiącletniej historii. To pytanie o wierności temu, „co Sandomierz stanowi”. Publikujemy przemyślenia nadesłane do nas przez mieszkańców Sandomierza.

Jako ksiądz jestem mocniej lub luźniej związany z Sandomierzem od 1999 r. Czy to długo, czy nie długo – to względne, ale w każdym razie, kiedy wprowadzałem się tutaj, nie było jeszcze na świecie żadnego z obecnych uczniów szkół podstawowych i średnich oraz sporej części studentów. Dzisiaj, ogólnie rzecz biorąc, czuję się w Sandomierzu dobrze. Chcę za to podziękować słowami samego Chrystusa „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”, i myślę, że będę tu wyrazicielem opinii wielu księży, którzy ukończyli nasze sandomierskie Seminarium.

Odkąd pamiętam w naszym mieście istniała swoista, a powiedzmy sobie – nietypowa, społeczna symbioza. Środowisko głęboko katolickie, w którym mieści się duża liczba duchownych i osób zakonnych współistniało tu ze środowiskiem, któremu przyświecały wartości społeczne spod czerwonych sztandarów. Środowisko o poglądach lewicowych współistniało i współistnieje tu nadal ze środowiskiem o poglądach prawicowych, jakkolwiek byśmy tych terminów nie rozumieli. Dzieci i młodzież ze wszystkich rodzin były i są jednakowo uczone zarówno przez nauczycieli o poglądach prawicowych, w czym mieści się także katecheza, na którą potrafią uczęszczać nawet młodzi ludzie deklarujący się jako ateiści, jak i tych o poglądach lewicowych. My – księża w Sandomierzu – nie zamykamy drzwi kościołów przed nikim, modlimy się za żywych i za zmarłych, niezależnie od tego kim są lub byli oni sami, ani kim są lub będą ich dzieci. Tę symbiozę da się odczuć i dzisiaj, choćby w tym, że w Sandomierzu nikt żadnego kościoła ani nie zniszczył, ani nie pomazał. Piszę te słowa z punktu widzenia duchownego, który wierzy, że możliwe jest, aby ta, że tak nazwę „zgoda sandomierska” trwała nadal. Piszę te słowa, żeby po nich przejść do pewnych pytań, które pojawiają się w rozmowach z mieszkańcami naszego miasta. O odpowiedziach niech pomyśli każdy sam.

Ciąg dalszy nastąpi…