Kiedy myślimy o zmartwychwstaniu nasuwa się pytanie: po co nam właściwie ciało po tamtej stronie? To pytanie tak naprawdę jest konsekwencją dualistycznego pojmowania człowieka: ciało i dusza to dwa nieprzystające do siebie autonomiczne fragmenty naszej osoby. Cały człowiek, a zatem zarówno dusza jak i ciało, zostały stworzone z miłości. Ciało jest integralnym elementem każdej osoby, równie ważnym jak dusza. Skoro Bóg stworzył mnie z duszą i z ciałem, takim też chce mnie odzyskać. Po co zatem ciało po śmierci? Po to, żeby każdy z nas mógł pozostać tym, kim stworzył go Bóg.
Nie wiemy dokładnie, jak będzie wyglądać nasze nowe – zmartwychwstałe – ciało. Nie potrafimy nawet zrozumieć czym jest wieczność, a cóż dopiero ze zrozumieniem tego, jak ta wieczność będzie wyrażać się w konkretach. Jedyną przesłanką, którą mamy na temat tego, jak będzie wyglądać nasze nowe ciało, jest to, co wiemy o Ciele Zmartwychwstałego Jezusa. Wiemy, że Maria rozpoznała Go dopiero wtedy, kiedy ją zawołał po imieniu i że uczniowie w drodze do Emaus początkowo nie domyślili się, że to On im towarzyszy. Wiemy też, że Ciało zmartwychwstałego Jezusa obdarzone było pewnymi nadnaturalnymi właściwościami, chociażby tym, że było w stanie przeniknąć przez zamknięte drzwi. Jednocześnie Jezus zachowywał się zupełnie naturalnie: jadł z Apostołami chleb i rybę. Pozostał sobą. Dlatego my, chrześcijanie także jesteśmy przekonani, że chociaż ciało zostanie przemienione, ciągle będzie tym samym ciałem, które znamy.