Tydzień temu omówiliśmy pierwszy z grzechów cudzych – namawiać (radzić) do grzechu. Przyczyną upadku bliźniego nie musi być jednak tylko namawianie do zła. Równie źle czyni ten, co mając nad swoim bliźnim władzę z jakiegokolwiek tytułu, używa jej do nakazywania rzeczy złych. W ten sposób mogą swojej władzy nadużyć rodzice nad dziećmi, pracodawcy nad pracownikami, rządzący nad rządzonymi itd. Nie trzeba dodawać, że w takim przypadku nikt nie ma obowiązku być posłusznym, ponieważ Prawo Boże jest ważniejsze niż jakikolwiek nakaz ludzki.
Póki dziecko nie uzyska dorosłości, powinno spełniać wszystkie rozsądne prośby swoich rodziców. Oczywiście, gdyby rodzice nakazywali coś złego, wtedy posłuszeństwo nie obowiązuje. Jeśli dziecko wyraźnie dostrzega grzech w życiu swoich rodziców, to nie znaczy że można nimi gardzić. Nie wolno natomiast wobec nich milczeć. Nieraz diabeł podpowiada dzieciom, że nie wolno rodzicom niczego zarzucać ani ich upominać. Widząc zło najbliższych, trzeba wyrazić swoją dezaprobatę. Żeby nie myśleli, że nam to nie przeszkadza. Oczywiście, zwracanie uwagi rodzicom powinno się dokonywać z szacunkiem i wymogami kultury. Nawet jawne grzechy rodziców nie niwelują obowiązku posłuszeństwa, choć od strony ludzkiej, emocjonalnej jest to trudne do pogodzenia. Mamy być pełni szacunku wobec osoby, ale mieć pogardę wobec grzechu tej osoby. Mamy wewnętrzne prawo nie zgadzać z uczynkami i poglądami moralnymi rodziców. Podobna zasada obowiązuje wobec pracodawców. Żaden pracodawca nie może stawać ponad prawem Bożym. Często spotykanym problemem dzisiaj jest nieuczciwość jaką nakazują pracodawcy swoim pracownikom w sprawach handlu, reklamy czy marketingu. Każdy pracownik ma prawo sprzeciwić się takim nakazom.