1. „Oddzielenie cząstki Krzyża Świętego i umieszczenie jej w nowym relikwiarzu przybrało formę nabożeństwa. […] To naprawdę dziwne uczucie wskazać miejsce, w którym ekspert ma dokonać cięcia, aby oddzielić fragment Krzyża Pana Jezusa. Takie wyjątkowe momenty przypominają nam, że codziennie jesteśmy uczestnikami jeszcze większych tajemnic. Przecież podczas Mszy Świętej biorę w dłonie prawdziwe Ciało Chrystusa, unoszę w kielichu Jego najświętszą Krew, spożywam Je, komunikuję wiernych. A tutaj tylko relikwia narzędzia zbrodni. Jeżeli jednak otwiera ona moje oczy, jeśli pomaga przezwyciężyć niedowiarstwo i rutynę, to widzę podobieństwo do św. Tomasza Apostoła, który po zmartwychwstaniu włożył swoją rękę do przebitego boku Chrystusa. Kult relikwii Krzyża jest jak najbardziej uzasadniony, pomagając przeżywać głębiej misterium zbawienia, które uobecnia się w liturgii i wokół nas”[1]. ( Bp Krzysztof Nitkiewicz).
2. Vexilla regis prodeunt, fulget crucis mysterium, qua vita mortem pertulit, et morta vita protulit. Sztandary Króla się wznoszą, tajemnica krzyża jaśnieje, na którym Życie przecierpiało śmierć, i dało nam życie ze skonania tchem. W dniach, które obecnie przeżywamy, my, ludzie wierzący podejmujemy po raz kolejny, w sposób wyjątkowo intensywny i głęboki, zadanie zrozumienia krzyża, odgadnięcia krzyża, zadanie tym bardziej skomplikowane, że umieszczone w kontekście tryumfalnego i radosnego wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, połączonego z aplauzem tłumu wiwatującego Hosanna; tego samego tłumu, który bardzo szybko zmienia swoje wołanie na: Ukrzyżuj Go! Bez tego procesu dokonywanego w sposób dojrzały, bez należytego zrozumienia sensu krzyża i połączenia tegoż ze sposobem naszego życia i naszego postępowania człowiek będzie się kręcił w kółku w chocholim tańcu; będzie wynajdywał sobie, czasami nawet w dobrej wierze, coraz to inne inicjatywy, plany i zadania, nie docierając do tego, co stanowi samą istotę i rdzeń wezwania, jakie Pan Bóg kieruje do niego; ta istota powinna stanowić zawsze obecny i priorytetowy fundament wszelkich działań ucznia Chrystusowego. Jezus […] umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował ( J 13,1). Zdanie św. Jana przekazujące sens słów i czynów Jezusa z Ostatniej Wieczerzy, stanowi jednocześnie najpełniejszą syntezę motywu, celu i sensu Chrystusowej Męki. Podjął Pan Jezus swoją Pasję z miłości do człowieka, celem Jego Pasji było włączenie człowieka w Bożą miłość ponownie, poprzez wzięcie na swoje ramiona, ramiona Jedynego Sprawiedliwego konsekwencji grzechu, które bez tego, wynikającego z nieskończonej miłości, zastępstwa Zbawiciela musiałyby przynieść grzesznikowi potępienie[2]. Stąd krzyż pozostanie na zawsze znakiem największej miłości, rozdającej w bolesnej ofierze samego siebie dla uwolnienia innych[3]. Krzyż jest jednocześnie wezwaniem do trwania w tej więzi miłości nawiązanej z Bogiem ponownie przez tajemnicę paschalną Zbawiciela i przekazywania w swym postępowaniu właśnie tej Jego miłości[4]. To trwanie w miłości Zbawiciela i jej przykazywanie jest drogą do powstania nowego stworzenia, do narodzenia się, poprzez Krew Zbawiciela, dziecka Bożego. Niekiedy ten proces wiąże się z cierpieniem. Wierność woli Bożej czasami domaga się również znoszenia cierpienia. Zbawienie świata dokonało się przez miłość niewinnego, sprawiedliwego i cierpiącego Sługi Jahwe, Baranka – Jezusa Chrystusa. Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie ( Łk 22, 42). Można te Chrystusowe słowa sparafrazować następująco: Ja nie chcę tego cierpienia, ale bardziej od tej mojej niechęci wobec cierpienia, chcę wypełnić Twoją wolę. Tutaj Chrystus ukazuje swą postawą, to, co wyraził słowami: Moim pokarmem jest wypełnić wolę Ojca ( J 4, 34). Tajemnica modlitwy Chrystusa w Ogrójcu jest ulubionym misterium wszystkich mistyków. Jak Chrystus, nie są oni cierpiętnikami, nie kochają cierpienia dla samego cierpienia, ale kochają wolę Ojca, która prowadzi do zbawienia w tajemniczy sposób, niekiedy również przez cierpienie. Dla świętych ( czy również dla nas?) nie ma tak wielkiego cierpienia, które spowodowałoby ich porzucenie pełnienia woli Ojca. Tu znajduje się źródło, tak niezrozumiałego przez niektórych współczesnych, stwierdzenia odnajdywanego w życiu licznych świętych: lepiej umrzeć, niż zgrzeszyć. Bo przecież zachowując wierność Bogu, człowiek może osiągnąć dobro życia wiecznego, przechodząc nawet przez tak ekstremalną formę cierpienia doczesnego, jaką jest śmierć fizyczna. To powiązanie zachodzące pomiędzy cierpieniem i rodzącym się przez to cierpienie dobrem wydaje się być łatwiej dostrzegane przez kobiety; być może jest to wynikiem doświadczenia rodzenia, wydawania na świat człowieka, jakie jest udziałem właśnie kobiet. Jakby podświadomie przeczuwają one, że cierpienie nie likwiduje automatycznie możliwości uobecnienia się dobra, jakby łatwiej przychodzi im dostrzegać sens cierpienia. Mężczyzna potrafi niekiedy z relatywnie słabego bólu zęba zrobić koniec świata; ten sam mężczyzna często postrzega fakt urodzenia dziecka przez kobietę w kategoriach problemu statystycznego: wie, że ta oto kobieta urodziła troje, czworo albo pięcioro dzieci; czasami mówi po prostu, tonem przypominającym referowanie dokonania zakupów w sklepie albo wizytę u przyjaciół: moja żona pojechała do szpitala i urodziła dziecko. Kobieta dostrzega ten sam fakt z zupełnie innej perspektywy – z osobistego doświadczenia. Pewien kapłan został głęboko poruszony wspomnieniem porodu, jakie opowiedziała mu jego znajoma. Poród należał do tzw. porodów ciężkich, trwał kilkanaście godzin. Próbując w miarę precyzyjnie opisać swój stan podczas rodzenia dziecka, kobieta ta powiedziała krótko: czułam się tak, jakbym umierała. Poprzez ból, który w jej doświadczeniu kojarzył się ze śmiercią, wydała ona na świat dobro – osobę, nowego człowieka. Nowy człowiek – Boże stworzenie zrodzone przez ból Chrystusowej Pasji, również niekiedy dojrzewa poprzez udział w cierpieniach Zbawiciela. Rodzi się w ten sposób do życia wiecznego, trwając wiernie w łasce uświęcającej i w prawdzie Chrystusowej Ewangelii. Starożytny zwyczaj proklamowania Chrystusowej Pasji w niedzielę poprzedzającą Niedzielę Zmartwychwstania został zamierzony w tym celu, by głębiej poprowadzić wiernych w kontemplację Męki Zbawiciela. W opisie Męki Pańskiej odnajdujemy same fundamenty naszej wiary, fundamenty, z którymi każdy wierzący powinien się zmierzyć. Musimy skonfrontować nas samych i nasze życie z Męką Pana Jezusa i przyjrzeć się dobrze wszystkim uczestnikom tego procesu, popatrzeć na: Boga, Jezusa, Matkę Najświętszą, Apostołów, św. Weronikę, Szymona Cyrenejczyka, płaczące niewiasty, szatana, Judasza, faryzeuszy i uczonych w Piśmie, tłum, Piłata, Heroda, żołnierzy… Powinniśmy dokładnie zgłębić ich nastawienie wobec Jezusa, po czym zapytać samych siebie: a gdzie ja jestem w czasie Chrystusowej Męki? Jakie jest moje nastawienie wobec Jego Pasji? Do której z ewangelicznych postaci jest mi najbliżej? Z którą z nich mógłbym się zidentyfikować? O Baranku umęczony, cały świętą Krwią zbroczony, moje grzechy to sprawiły i do Krzyża Cię przybiły. Ach, żałuję za me złości dla Twej jedynie miłości, okaz litość mnie grzesznemu żalem szczerym skruszonemu. Niechaj łaska Twoja, Panie z nami zawsze pozostanie, byśmy grzechów unikali, Tobie chwały przysparzali. ( Wielkopostna pieśń mszalna).
3. Błogosławiony ks. Stefan Grelewski ( + 1941) – był życzliwy dla ludzi. Bł. ks. Stefan Grelewski, doktor prawa kanonicznego, pracował duszpastersko w środowiskach robotniczych Francji i Polski. Był również prefektem szkół radomskich, zdobywając poważanie i szacunek otoczenia w czasie sprawowania tej funkcji wiedzą, oczytaniem i własną działalnością pisarską[5]. Do tych właśnie środków sięgał w pracy katechetycznej i w dyskusjach światopoglądowych toczonych w różnych środowiskach. Tym samym jest świadkiem wiary i duszpasterstwa korzystającego obficie z możliwości dostarczanych przez dojrzałą wiedzę i pomoce wydawnicze[6]. W środowiskach naukowych krajów anglosaskich powszechnie funkcjonuje powiedzenie: publish or perish – publikuj, albo giń. Dobrze by było przemyśleć treść tego porzekadła w odniesieniu również do polskiego środowiska naukowego. Zadziwiać bowiem musi postawa takiego naukowca, który czasami przez długie lata nie pozwala dostrzec na rynku wydawniczym widzialnych owoców swego intelektualnego namysłu. Z drugiej strony, gdy efekty pracy naukowej łatwo i z powodzeniem dają się zastosować również do wzmocnienia efektywności działalności duszpasterskiej Kościoła, to wtedy można powiedzieć, iż eklezjalny cel wysiłku naukowego został spełniony niemal perfekcyjnie. W czasie wojny ks. Stefan był więźniem obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu i Dachau; w Dachau właśnie zmarł z głodu i wycieńczenia, przygotowany sakramentalnie na przejście do wieczności przez swego brata, również duchownego, ks. Kazimierza Grelewskiego. Ks. Stefan Grelewski został włączony, w gronie 108 polskich męczenników zamordowanych w czasie II wojny światowej z powodu nienawiści do wiary katolickiej, w poczet błogosławionych przez św. Jana Pawła II, w Warszawie, dnia 13 VI 1999 roku, tj. dwa dni po papieskiej pielgrzymce do Sandomierza.
Śpiew dołączony do dzisiejszej homilii stanowi przykład tropowania śpiewu liturgicznego, tzn. takiego tegoż uformowania, w którym części śpiewane po łacinie przeplatają się z częściami w wykonywanymi języku polskim. Sobór Watykański II nigdzie nie stwierdził, że łacina przestała być językiem Kościoła czy też, że chorał przestał być śpiewem własnym Kościoła. Sobór dopuścił jedynie, w niektórych sytuacjach, stosowanie w liturgii języków narodowych i innych, poza chorałem, śpiewów, które znajdowały swe miejsce w liturgii także w przeszłości, tj. polifonii kościelnej i pieśni kościelnych. Obecnie dostrzegana słaba obecność chorału gregoriańskiego w liturgii Kościoła odnajduje swą przyczynę w braku wystarczających starań, aby on tam się znalazł. Przy dzisiejszej, bezprecedensowej w dziejach Kościoła i świata, dostępności do materiałów chorałowych; na płytach, w radio, w Internecie[7], każda inna próba tłumaczenia przyczyn nieobecności chorału gregoriańskiego w liturgii jest po prostu kłamstwem. Owszem, nie każda wspólnota jest w stanie opanowywać i wykonywać ogromne ilości śpiewów chorałowych, ale niemal w każdej wspólnocie możliwym zadaniem jest przyswojenie prostszych elementów chorałowych, odnalezienie osób zdolnych do ich wykonania, nawet na, wspomnianej wcześniej, zasadzie tropowania śpiewu liturgicznego, tzn. wykonywania niektórych, prostszych części mszalnych, po łacinie[8] i chorałowo, przy pozostawieniu pozostałych językowi narodowemu i śpiewom pieśniowym. Niezwykłe skupienie wiernych i uwaga, z jaką włączają się w słuchanie chorału w czasie liturgii potwierdza tylko fakt, że takiego pokarmu dusza ludzka pragnie również współcześnie.
[1] K. Nitkiewicz. Tu jest mój dom. Sandomierz 2019 s. 31.
[2] „Ale dlaczego nie zamierzał jej potępić? Ponieważ to On miał być potępiony za nią. Niewinność nie potępi, gdyż Niewinność miała cierpieć za winnych. Sprawiedliwość zostanie zachowana, gdyż On spłaci dług jej grzechów; miłosierdzie zostanie zachowane, gdyż zasługi Jego śmierci będą miały zastosowanie do jej duszy. Sprawiedliwość jest najpierw, potem miłosierdzie; najpierw zadośćuczynienie, potem przebaczenie. Tak naprawdę to nasz Pan był jedynym w tym tłumie, który miał prawo podnieść kamień i wykonać wyrok przeciwko niej, gdyż to On był bez grzechu. Z drugiej strony nie lekceważył grzechu, gdyż przyjmował jego brzemię. Przebaczenie coś kosztowało, ale pełna cena miała być spłacona na górze trzech krzyży, gdzie sprawiedliwości stanie się zadość i skąd rozprzestrzeni się miłosierdzie”. F. Sheen. Życie Jezusa Chrystusa. Kraków 2018 s. 275-276.
[3] „Ten, który całe życie dawał się innym, teraz oddaje się bez reszty, w ekstremalnym geście miłości – rozdzielając swoje Ciało i swoją Krew. Wszyscy ewangeliści bez wyjątku podkreślają fakt, że tak Ostatnia Wieczerza, jak i śmierć Jezusa miały miejsce w kontekście święta Paschy żydowskiej, kiedy to spożywano baranka paschalnego na pamiątkę wyjścia z Egiptu i zawarcia przymierza z Bogiem. Jezus, dając uczniom chleb jako swoje Ciało i wino jako swoją Krew, sam staje się nowym Barankiem, w którym odnawia się i pieczętuje przymierze Boga z ludzkością ( por. Hbr 9, 11-15). W Ostatniej Wieczerzy Jezus wyprzedza w sposób bezkrwawy to, co dokona się następnego dnia na krzyżu. Nadaje jednocześnie sens swojej śmierci i podkreśla jej znaczenie – Jego Krew przelana na krzyżu jest krwią nowego przymierza, a Jego ofiara, w której On sam jest Barankiem, jest ofiarą zjednoczenia ludzkości z Bogiem”. J. Stefanów. Tak Bóg umiłował świat ( Łk 22, 14 – 23, 56). „Krąg biblijny” 12 ( 2010) s. 30.
[4] „Przywołajmy inny obraz: my, kapłani, jesteśmy nie tylko pasterzami, lecz również barankami. Czyż sam nasz Pan nie był jednocześnie Dobrym Pasterzem i Barankiem Bożym ( J 1, 29)? Jako ofiarujący, jest On Pasterzem. Jako ofiarowany, jest Barankiem. Ta podwójna rola Chrystusa wyjaśnia, dlaczego w niektórych momentach swego procesu przemawiał, a w innych milczał. Przemawiał jako Pasterz; milczał jako Baranek. Również kapłan nie jest jedynie pasterzem, który troszczy się o swoje owce; jest również barankiem ofiarowanym w trosce o nie. Troska ta jest tym, co odróżnia go od najemnika. Ten, kto troszczy się o innych, przyjmuje na siebie ciężar ich sytuacji i dźwiga go z miłością. Parafianie nie są intruzami; są naszym sercem, naszym ciałem i naszą krwią. Kapłan pełniący rolę pasterza często idzie na śmierć jak baranek. Pasterz, który angażuje całe swoje życie dla zaginionej owcy, nieuchronnie ściąga na siebie ujadanie wilków, które z kolei naraża go na śmierć. Jedynie widok ukrzyżowanego Pasterza sprawił, że owce zdały sobie sprawę, jak bardzo się o nie troszczył. Interesujące jest, że święty Piotr opisał Pana Jezusa jako Pasterza i Stróża dusz waszych ( 1 P 2, 25). Nadrzędnym zadaniem kapłana jest poszukiwanie zagubionej owcy i trwanie przy niej, gdy już ją znajdzie. Tym właśnie prawdziwy pasterz różni się od najemnika, intelektualista od inteligenta. Obaj są utytułowani, wyedukowani i wykształceni. Różnica tkwi w ich stosunku wobec ludzi. Intelektualista nigdy nie traci współczucia dla tłumów, które było cechą Słowa Wcielonego. Natomiast inteligent, przeciwnie, żyje w oderwaniu od łez i głodu, raka i żałoby, ubóstwa i ignorancji. Brakuje mu zrozumienia dla problemów prostych ludzi. W jego żyłach nie płynie mleko ludzkiej życzliwości, a jedynie krem książkowej wiedzy”. F. Sheen. Kapłan nie należy do siebie. Sandomierz 2018 s. 42-43.
[5]„Ks. S. Grelewski był znanym publicystą, pisarzem i tłumaczem z języka francuskiego i niemieckiego. Przetłumaczył z języka niemieckiego: prof. Karola Adama Jezus Chrystus i kard. Adolfa Bertrama Charyzmaty duszy i pracy kapłańskiej oraz tegoż autora W służbie ideałów Akcji Katolickiej. W 1935 r. wydał dwie książki, które w dwa lata potem rozszerzył i opublikował łącznie w dziele p.t. Wyznania protestanckie i sekty religijne w Polsce współczesnej ( stron 850). Ks. Grelewski był diecezjalnym korespondentem. Pisał w Małym Dzienniku, w Kurierze Warszawskim, w Słowie Narodu, w Przewodniku Katolickim i w Ateneum kapłańskim. W 1930 r. założył czasopismo Prawda katolicka, którego celem była obrona wiary katolickiej. Był jego redaktorem do roku 1935. Brał czynny udział w organizowaniu pierwszego w Diecezji Kongresu Eucharystycznego w Radomiu w 1932 r. Pełnił też funkcję prezesa Związku Inteligencji Polskiej w Radomiu”. I. Ziembicki. Święci rodzą świętych. Sandomierz 1999 s. 62-63.
[6] „Historia świętych podaje, że wiele osób nawróciło się właśnie pod wpływem religijnej lektury i później wzniosło się na wyżyny świętości”. S. Świątek. Lektura Pisma Świętego i żywotów świętych w rodzinie Józefiny i Antoniego Ledóchowskich. Studia Catholica Podoliae. Red. D. Jackow. Annus VI ( 2012) Numerus 6 s. 230.
[7] Taka obfitość dostępności materiałów chorałowych nakłada jednocześnie obowiązek samodyscypliny selekcyjnej, bowiem niektóre z powszechnie dostępnych wykonań chorału gregoriańskiego mogą bardziej zniechęcić do zgłębiania tej rzeczywistości, niż rozbudzić szczerą ku niej miłość.
[8] Warto również zauważyć, że we współczesnej liturgii chorał gregoriański stanowi praktycznie jedyny element, poprzez który wierni mogą doświadczać kontaktu z językiem łacińskim.
Uznaję bowiem nieprawość moją,
A grzech mój jest zawsze przede mną.
Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem
i uczyniłem, co złe jest przed Tobą,
Abyś okazał się sprawiedliwy w swym wyroku
i prawy w swoim sądzie.
Oto urodziłem się obciążony winą
i jako grzesznika poczęła mnie matka.
A Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie,
naucz mnie tajemnic mądrości.
Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty,
obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję.
Spraw, abym usłyszał radość i wesele,
niech się radują kości, które skruszyłeś.
Odwróć swe oblicze od moich grzechów
i zmaż wszystkie moje przewinienia.
Stwórz, Boże, we mnie serce czyste
i odnów we mnie moc ducha.
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha Twego.
Przywróć mi radość Twojego zbawienia
i wzmocnij mnie duchem ofiarnym.
Będę nieprawych nauczał dróg Twoich
i wrócą do Ciebie grzesznicy.
Uwolnij mnie, Boże, od kary za krew przelaną,
Boże, mój Zbawco,
niech sławi mój język sprawiedliwość Twoją.
Panie, otwórz wargi moje,
a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Ofiarą bowiem Ty się nie radujesz,
a całopalenia, choćbym dał, nie przyjmiesz.
Boże, moją ofiarą jest duch skruszony,
pokornym i skruszonym sercem Ty, Boże, nie gardzisz.
Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci,
odbuduj mury Jeruzalem.
Wtedy przyjmiesz prawe ofiary: dary i całopalenia,
wtedy składać będą cielce na Twoim ołtarzu.
Chwała Ojcu i Synowi,
i Duchowi Świętemu.
Jak była na początku, teraz i zawsze,
i na wieki wieków. Amen.