- W dziejach diecezji sandomierskiej odnajdujemy liczne i zróżnicowane próby aplikacji Chrystusowej przypowieści o ziarnku gorczycy do wybranych elementów rzeczywistości. Do ziarnka gorczycy porównywano początki i rozwój Kościoła. „Dziwnem i nazywam narodziny Kościoła, bo jakież były jego początki? Nie krew ludów stała się jego podwaliną, ani zmagania orężne. Piotr, jak wielu z jego ziomków – rybaków łata sieci nad jeziorem. I wtedy słyszy ten dziwny zwrot, boskiemi wypowiedziany usty: Odtąd nie ryby, ale ludzi będziesz łowił…Tyś jest opoka….Od tej chwili nie tylko Piotr, ale jego bezpośredni następcy aż do Euzebiusza, umierającego na wygnaniu, wszyscy umierają śmiercią męczeńską. Lecz Kościół nie upadł, bo stoi na opoce…. Za wszystko, za smutek i radość jednakowo dzięki składamy Bogu”. ( Bp Paweł Kubicki). Przy pomocy modelu ziarnka gorczycy próbowano przedstawić proces wychowania, a zwłaszcza rolę matki w życiu człowieka; „Kobiety nie zbudowały ani katedry w Kolonji, ani bazyliki świętego Piotra w Rzymie, ale tylko one cieszą się tym przywilejem, że na ich kolanach wyrasta największy skarb, jaki świat posiada, uczciwy mężczyzna i zacna kobieta. Przerzućmy karty historii, zapytajmy wszystkich świętych i wielkich mężów; komu właściwie zawdzięczają swoją świętość i wielkość, a wszyscy bez wyjątku odpowiedzą nam: Tem, czem jestem, stałem się na łonie mojej matki”. ( Ks. A. Kasprzycki). Można kontynuować i uzupełniać ten tok rozumowania. Z ziarnkiem gorczycy możemy porównać również ludzkie pragnienie porządkowania świata i dokonywania wielkich dzieł, pragnienie które zawsze rozpoczyna się i jest ściśle uwarunkowane malutkim ziarnkiem szczerego porządkowania własnego życia i konsekwentnego oraz pełnego miłości wypełniania drobiazgów codziennych obowiązków.
- Przypowieść o zasiewie, który wzrasta niemal spontanicznie, jakby sam z siebie, ukazuje głęboko życiową prawdę o naturze rozwoju Królestwa Bożego i nieuchronności Sądu Bożego. Każdy zegar przypomina prawdę o czasie biegnącym nieubłaganie; zarówno dla tego, kto przyjmuje Jezusa oraz Jego naukę i stara się według niej postępować, jak i dla tego, który Ewangelię lekceważy lub nią manipuluje, czas doczesny dąży do progu wieczności, na którym, w chwili Bożego sądu, każdy otrzyma taką zapłatę, na jaką sobie zasłużył swoimi uczynkami[1]. Stąd, przypowieść o zasiewie ukazuje Boga jako Pana czasu, dziejów i wieczności oraz apeluje o oczekiwaną od chrześcijanina konieczność poważnego i dojrzałego traktowania czasu życia doczesnego[2]. Praktyczny brak odniesienia eschatologicznego powoduje w życiu niektórych ze współczesnych osób tragiczne spłycenie sensu istnienia. Przy wejściu do kościoła ojców dominikanów w Tarnobrzegu widnieje wyryty na kamiennej tablicy napis takiej treści: D. O. M. Pod którym leży Grzesznik Antoni Krzyżanowski prosi o pobożne westchnienie przed obrazem Matki Nayświętszey każdego czytającego ten nadgrobek, który umarł Roku Pańskiego 1744. Miesiąca Marca. Człowiek wierzący definiuje się, jak widać z tego napisu, poprzez odniesienie do Boga i wieczności; uznając własną grzeszność prosi o Boże Miłosierdzie i modlitwę Kościoła za swą duszę. Na podstawie jakich kryteriów definiują się niektórzy ze współczesnych? W jednej z sandomierskich szkół średnich katecheta poprosił uczniów, by zastanowili się nad syntetyczną oceną życia, jaką można by umieścić na grobie współczesnego człowieka. Pewna uczennica przekazała pisemnie następującą odpowiedź: Tu leży NN. Mieszkał w wygodnym domu, jeździł luksusowym samochodem i miał dużo pieniędzy na koncie. Tyle.
- W tradycji homiletycznej diecezji sandomierskiej czasami postulowano konieczność dopasowywania języka głoszenia kazań do wyobraźni, sposobu myślenia i stylu życia słuchaczy[3]. Próby tego rodzaju można uznać za specyficzną formę wyakcentowania i wypracowania takiego sposobu nauczania, które przypominałoby styl Chrystusowych przypowieści. Niektóre z proponowanych w przeszłości kaznodziejstwa sandomierskiego rozwiązań zachowują w dalszym ciągu swą pastoralną aktualność[4]; wymagają one jednak pogłębionego przemyślenia i dostosowania do współczesnych uwarunkowań życiowych.
2. Nie opuszczaj nas,
nie opuszczaj nas
Jezu, nie opuszczaj nas!
Gdzie pociechę my znajdziemy,
Gdzie łzy żalu ukoimy?
W Sercu Twoim tylko, Panie,
I pociecha i wytrwanie.
3. Nie opuszczaj nas,
nie opuszczaj nas
Jezu, nie opuszczaj nas!
W Serca Twego słodkiej ranie
Wszystko mamy, dobry Panie,
Tam ucieczka, tam schronienie,
Tam wesele, tam wzmocnienie.
4. Nie opuszczaj nas,
nie opuszczaj nas
Jezu, nie opuszczaj nas!
już Ci służyć będziem wiernie,
Kochać będziem krzyż i ciernie,
Będziem płakać nad grzechami,
Serce swe obmyjem łzami.
5. Nie opuszczaj nas,
nie opuszczaj nas
Jezu, nie opuszczaj nas!
O pociągnij nas za sobą.
Byśmy krzyż dźwigali z Tobą,
Przy Twym Sercu zawsze byli.
I dla Niego tylko żyli.
6. Nie opuszczaj nas,
nie opuszczaj nas
Jezu, nie opuszczaj nas!
Zostań, słodki Jezu, z nami,
Świeć nam serca promieniami,
Świeć nam słońcem Twej miłości
Na tej ziemi i w wieczności!
7. Nie opuszczaj nas,
nie opuszczaj nas
Jezu, nie opuszczaj nas!
Matko coś pod krzyżem stała,
Coś nam życie wypłakała,
Proś, niech Syn Twój się zlituje,
Serce Swoje nam daruje.
[1] „Nasze współdziałanie z Bogiem powinno więc opierać się na niezachwianej ufności we wszechmoc i miłosierdzie Boga. Równocześnie jest to zapowiedź – nie pozbawiona parenetycznej przestrogi – przyszłego sądu, którego symbolem, ciągle powtarzającym się w Biblii, jest obraz żniwa”. K. Romaniuk. A. Jankowski. L. Stachowiak. Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu. T. I. Poznań – Kraków 1999 s. 189.
[2] „W życiorysie św. Hieronima czytamy, że nic nim tak nie wstrząsnęło, jak wizja przeżytego we śnie, odprawianego nad nim przez Chrystusa ostatecznego sądu. W czasie tej wizji dowiedział się, że wcale nie jest chrześcijaninem, chociaż został ochrzczony; wcale nie dostąpi zbawienia, choć przyznaje się do Chrystusa; nie posiądzie szczęścia wiecznego, chociaż tak bardzo go pragnie. O tym, żeby posiąść szczęście i zbawić się decyduje nie taka czy inna nasza deklaracja, nie taka czy inna nasza metryka, nie takie czy inne piastowane przez nas stanowisko, ale decydują nasze uczynki, to znaczy decyduje nasza miłość. Św. Hieronim dowiedział się na sądzie, że bardziej od Chrystusa i człowieka potrzebującego pomocy, umiłował pisma pogańskiego pisarza Cycerona, dlatego nie zasługiwał na miano chrześcijanina, tylko wyznawcy Chrystusa. […] Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili – powie kiedyś Chrystus i doda: Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźmijcie w posiadanie królestwo przygotowane wam od założenia świata ( Mt 25, 34). Dziś przyjmujemy te słowa Chrystusa na wiarę, a na sądzie ostatecznym przekonamy się jak słuszną wybraliśmy drogę, żyjąc według wskazań zawartych w tych słowach. Można powiedzieć, że słowa te są drogowskazem i dewizą naszego życia”. S. Grzybek. J. Kudasiewicz. T. Olszański. Biblia na co dzień. Kraków 1975 s. 144.
[3] „Życie nasze jest zupełnie inne niż życie ludu. Myśmy spędzili młodość naszą w szkole, w seminarium z dala od życia praktycznego. Nauka była naszym codziennym pokarmem. Młodość naszą przenikała i kształtowała religia. I teraz na parafii, w domu plebańskim otacza nas atmosfera religijna. Żyjemy w sferze idei. Jakże inaczej kształtuje się życie ludzi na wsi, do których przemawiamy na ambonie. Już od dzieciństwa stanęli oni na fundamencie życia praktycznego, czy to przy pracy w oborze, czy też w polu. Nie idea, lecz konkretne rzeczy ich otaczają. O wielu rzeczach muszą codziennie myśleć i jako płatki śniegu okrążają ich troski życia materialnego. […] Do takich ludzi mamy przemawiać, których myśli i dążenia pracą i troską praktycznego życia są wypełnione. I jeżeli ktoś przemawia do ludu językiem nowoczesnym lub teologicznym, ten nie będzie zrozumianym. Nawet niektóre słowa jak: Objawienie, łaska, Akcja Katolicka i inne słowa cudzoziemskie ludowi nic nie mówią. Nie wyrobi on sobie z tych wyrazów żadnego pojęcia. Powie lud, że było piękne kazanie, ale z tego kazania nic w nim nie zostanie. I zważywszy, że lud nasz inaczej żyje, inaczej myśli i mówi niż my – wyłaniają się dla kazania wiejskiego określone potrzeby”. K. Słapczyński. Kilka uwag w sprawie głoszenia Słowa Bożego do ludu wiejskiego. KDS 32 ( 1939) s. 58-59. Uznając celność niektórych spostrzeżeń Autora powyższych słów, trzeba jednakże zauważyć pewne zmiany zachodzące wśród ludności wiejskiej: większa liczba osób wykształconych, szerszy dostęp do wiedzy, częste przestawanie z nowoczesnym środkami komunikacji, itp. Poza tym wydaje się, że nie można całkowicie zrezygnować z języka nowoczesnego i teologicznego, lecz dokładnie wyjaśniać treść i znaczenie używanych tam terminów. Lud wcale nie oczekuje od nas byśmy mówili prosto, ciągle na zasadzie duchowo – homiletycznego elementarza: Ala ma kota, kot ma Alę, ale wykazuje żywe zainteresowanie, przykładowo biblijnymi prawdami, gdy dostrzega, że kaznodzieja rzeczywiście żyje głoszonymi prawdami i stara się je przedstawiać w sposób rzeczowy, precyzyjny, dokładny i zaangażowany.
[4] „Dobrze jest całe kazanie opracować jako porównanie. Porównać śmierć do wieczoru, życie do siewu, duszę do roli, życie ludzkie do trawy, dzieci do drzew młodych, opieszałą duszę do zachwaszczonej roli. Porównanie jednak winno być zrozumiałem i dobrze przeprowadzonem. […] Tajemnicą powodzenia kazania prócz łaski Bożej jest też kapłańska miłość do słuchaczy. Gdy lud wyczuje, że kaznodzieja ma dla niego i jego biedy zrozumienie, że go szanuje i kocha, wówczas otworzy jego słowom zamkniętą swą duszę, ochoczo przyjmie prawdę, a nasienie z ambony rzucone, stokrotny owoc przyniesie”. Słapczyński. Kilka uwag… s. 59. 61