- „Uśmierzył kiedyś Pan Jezus burzę na morzu, uśmierzają burze i niweczą pioruny, jak przed chwilą w modlitwach konsekracji o to modliliśmy się, kościelne dzwony. Nie tylko żywioły, które szerzą grozę i przerażenie, ale i burze w duszach ludzkich powstające. Pan Jezus uśmierzył burzę na morzu, gdy Go o to prosił Piotr, mówiąc: Panie zachowaj nas, giniemy. I stało się uciszenie wielkie, jak mówi Ewangelia. Modliliśmy się i zwracali do Boga podczas tej konsekracji słowami Pontyfikału, by Bóg te dzwony napełnił swym błogosławieństwem, aby przez ich głos dało się uniknąć uderzeń piorunów. Przychodzą niekiedy inne burze na człowieka, gdy powstaje w naszych umysłach zamęt i niepokój, gdy grożą niebezpieczeństwa grzechu i wola się chwieje, gromadzą się czarne obłoki rozpaczy i zwątpienia w sens życia. Wtedy biją dzwony i słyszymy obok nas głos Jezusa: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary ( Mt 8, 26). I staje się uciszenie wielkie”[1]. ( Bp Franciszek Jop).
- Wydarzenie opisane w dzisiejszej Ewangelii przyczyniło się do powstania szeroko rozpowszechnionego symbolu przedstawiającego Kościół jako zebraną w łodzi wspólnotę żeglującą po morskich nawałnicach świata i zła. W Piśmie Świętym morze utożsamiane jest z siedliskiem złych mocy. Atakowani srogimi bałwanami zła jesteśmy kuszeni, by pomyśleć o Bogu jako o Kimś, kto się nami nie interesuje, kto o nas zapomniał i zamiast reagować w zgodzie z naszymi oczekiwaniami śpi w tyle łodzi. Osoba, która z nonszalancją twierdzi, że Kościół nie zginie, bo w nim żyje Bóg, ukazuje jedynie powierzchowność swojej wiary. Owszem, w Kościele żyje i działa Bóg, ale w świetle dzisiejszej Ewangelii Chrystus oczekuje, aby jego uczniowie ustawicznie budzili Go do działania poprzez trwanie w łasce uświęcającej, modlitewne wołanie i utkwienie w Nim wzroku swej duszy. Z pewnością wśród tłumów podążających za Chrystusem po brzegach Jeziora Galilejskiego znajdowały się osoby o zróżnicowanej motywacji przebywania przy Mistrzu. Tak jak współcześnie, byli tacy, którzy w Słowach i Osobie Jezusa z Nazaretu odkryli łaskę życia wiecznego, słowo prawdy, słowo nadające sens; ale byli pewnie też tacy, którzy szli za Chrystusem z innych powodów: perspektywa kariery, ustawienia się w życiu, materialnych korzyści… Uświadomienie sobie tak szerokiego spectrum motywacji idących za Chrystusem winno skłonić człowieka wierzącego do szczerego postawienia sobie pytania o jego własną motywację obecności przy Jezusie. Jeden z najczęściej spotykanych w domach chrześcijańskich obraz, obok wizerunku Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi, przedstawiał właśnie Chrystusa nauczającego tłumy z łodzi; z wyciągniętą ręką Chrystusa przypominającą swym kształtem pomost, po którym można przejść bezpiecznie na drugą stronę życia.
- Poetycką formę wydarzeniu opisanemu w dzisiejszej Ewangelii nadał m.in. kapłan diecezji sandomierskiej ks. Adam Ćwikliński[2], który w roku 1914 ( rok przed swoją śmiercią) opublikował na łamach Kroniki Diecezji Sandomierskiej wiersz zatytułowany I stało się uciszenie wielkie[3]. Tym samym Autor tego wiersza wpisuje się w poczet wielu kapłanów diecezji sandomierskiej, którzy zostali obdarzeni łaską poetycznej wrażliwości duszy i tę wrażliwość potrafili włączyć w głoszenie Ewangelii. Do tego rodzaju osób należą tacy duchowni sandomierscy jak: ks. Apolinary Knothe ( 1844 – 1894), ks. Bonifacy Miązek ( ur. 1935 r.), ks. Jerzy Banaśkiewicz ( 1937 – 2011), tworzący współcześnie ks. Krzysztof Lechowicz ( ur. 1964 r. ) – autor tekstu do Oratorium o męczennikach sandomierskich, i inni.
I stało się uciszenie wielkie
Szczęśliwe Genezaret! Oto Mistrz z uczniami
Płynie po twej głębinie w Gerazenu stronę,
Płynie na kruchej łodzi; – wiosła zanurzone
Kąpią się wśród lazuru, igrając z falami.
Niebo promieni słońcem, błyszczące, pogodne.
Fale łodzią Chrystusa rozkosznie kołyszą.
Mistrz zasnął; lice Jego boskie i łagodne
Tchnie iście niepojętą, a nadziemską ciszą.
Płyną w dal – w dal, łódź lekka pruje wód odmęty.
Nic, zda się, nie zakłóca spokoju żeglarzy:
Uczniowie są bezpieczni, a każdy coś gwarzy,
Wszak Mistrz jest razem z nimi tak potężny, święty!
Szmer wioseł ucichł z wolna, by nie zbudzić Pana;
Uczniowie między sobą przerwali rozmowę.
On śpi; na burcie łodzi Boską oparł głowę.
Cisza nawet zefiru tchnieniem nieprzerwana
Zdaje się konać w dali, gdzie kres nieboskłonu.
Strop niebieski jaśnieje i oddycha żarem,
Obłok krwawym jak feston nadziemskiego tronu,
Rozwiewa się dokoła z purpury sztandarem.
Toń jeziora uśpiona zaklęciem pogody
Zadrżała nagle, tchniem piekielnem owiana.
Wichru złowroga siła – z obłoku szarpana
Wzdyma się, burzy, piętrzy, tworząc wały wody
Mistrz śpi – On śpi – a uczniów strach ogarnia niemy,
Widzą niebezpieczeństwo: zginą w jednej chwili!
Lecz przecież w Nim nadziei jeszcze nie stracili,
Gdy w rozpaczy wołają: Ratuj nas! Giniemy!
„Czemuście bojaźliwi, niewierni?” odpowie,
„Nie wiecież, jaka moc jest w jednem mojem słowie?
Słyszy je niebo – i żywioły wszelkie!”
Rozkazał!… i, stało się uciszenie wielkie.
Uczniowie tem zdumieni, mówią: Któż to taki,
Że Mu wód są posłuszne i burze i fale?
Ten co ludzkość prowadzi bezpiecznymi szlaki,
I panuje na lądach i morzach wspaniale.
Ten, co skruszył bałwany i Rzymian i Greków;
Co w miejsce synagogi stawia Kościół Święty,
W nim mieszka, jest obecny, chociaż nie objęty;
Co przyrzekł, że, z nim będzie aż do końca wieków!
Ten, co siebie nazywał życiem, prawdą, drogą,
Gdy Kościół swój budował na Piotrowej skale.
W nim rządzi jako Pasterz i w nim mieszka stale,
I rzekł, że go i bramy piekieł nie przemogą!
Mistrz z orkanu wybawił łódź z Apostołami,
On i nas z toni grzechów łaskawie ocali,
Jeśli się poczujemy, żeśmy winni sami,
I nie chcem marnie zginąć pośród burz i fali.
[1] F. Jop. Przemówienia i kazania. Opole 1960 s. 181.
[2] Ks. Adam Ćwikliński urodził się 24 grudnia 1836 roku w Krakowie. Osierocony wcześnie przez rodziców wychowywał się i kształcił pod opieką stryja, proboszcza parafii w Olkuszu. Był alumnem Seminarium sandomierskiego; święcenia kapłańskie otrzymał w 1864 roku. Pełnił funkcje duszpasterskie w różnych parafiach diecezji sandomierskiej. Zmarł w 1915 roku w Mircu, sprawując urząd proboszcza tej parafii. W Mircu również ks. Ćwikliński został pochowany. B. Stanaszek. R. Nowakowski. Słownik biograficzny księży diecezji sandomierskiej XIX- XX w. T 1. Sandomierz 2014 s. 133.
[3] A. Ćwikliński. I stało się uciszenie wielkie. KDS 7 ( 1914) s. 33-35.