XIX Niedziela zwykła B

1. „Życiem jest Chrystus w tym znaczeniu, że sam uosabia pełnię życia i że innym to życie przynosi. Okazuje się Panem życia, gdy zwycięża śmierć i zmartwychwstaje; gdy wielu chorym przywraca cudownie zdrowie i życie; gdy wlewa nadzieję  i wskazuje na życie wieczne. Nie przeżywa lęku o własne życie, o Jego życie nie trzeba było walczyć, ( Schowaj miecz do pochwy – J 18, 11), ponieważ On jest życiem i sam życia udziela. Jezus nazywa siebie chlebem życia ( Kto go spożywa, nie umrze – J 6, 50). Tak samo woda, którą poda do picia, zapewnia życie wieczne ( J 7, 37-38). Jezus jest życiem w dwojakim znaczeniu: jako ubogacenie życia duchowego człowieka w tej formie, że głoszona przez Niego nauka, cały świat pojęć o świecie i człowieku, Jego wskazania moralne rozszerzyły życie duchowe człowieka, wytyczyły mu kierunek myślenia i postępowania życiowego, zaspokoiły głód prawdy i dostarczyły orientacji życiowej w kwestiach zasadniczych, a ponadto stały się dlań źródłem życia nadprzyrodzonego, które przynosi zbawienie, wiąże z życiem Bożym, według słów św. Jana Apostoła: A świadectwo Jego jest takie, że Bóg dał nam życie wieczne, a to życie jest w Jego Synu. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też życia ( 1 J 5, 11-12). […]  Chrześcijaństwo, choć wykazuje spirytualistyczne nastawienie, nie neguje ani nie lekceważy materii. Głosi wprawdzie prymat ducha, ale respektuje także prawa materii. O pożywienie swych słuchaczy troszczył się Chrystus Pan, gdy nakazywał im dać posiłek. Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść ( Mt 14, 17). Jezus sięga do cudownej interwencji, gdy człowiek cierpi głód, ale jednocześnie ustala też hierarchię wartości: Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy ( J 6, 27). Konsumować, to znaczy tyle, co brać i zużywać dobra materialne, obracać je na swoją korzyść lub coś wykańczać. Postawa konsumpcyjna przeciwstawia się miłości, która z siebie daje i się poświęca. W tym znaczeniu człowiek konsumpcyjny nastawiony jest na wykorzystanie dóbr materialnych i zmysłowych, jakie posiada, na uzyskanie z nich przyjemności, na wzbogacenie się nimi. Konsekwencją tej postawy jest zamknięcie się człowieka w sobie, nieudzielanie się innym, niezdolność do miłości, która jest dawaniem, ofiarnością. Człowiek konsumpcyjny w praktyce nie uznaje żadnych wyższych ideałów poza sobą. Ponieważ przyjemność zmysłowa trwa krótko i wymaga nowych, silniejszych podniet, coraz większego spotęgowania dawek, to człowiek, poszukując jej, przerzuca się z jednej przyjemności do drugiej, silniejsza przy tym gradacja obejmuje zazwyczaj takie kategorie: jedzenie, pijaństwo, seks. Przyjemności zmysłowe, konsumowane w dużych ilościach, wywołują skutki odwrotne – nie wnoszą zaspokojenia, ale niepokój, nie ukojenie, ale potrzebę szukania. Niedosyt, pogłębiany przez ciągły głód wrażeń, wywołuje dwa przeciwstawne skutki: albo apatię psychiczną, jako wyraz protestu przeciwko pustce życia, które nie daje człowiekowi zaspokojenia, łudzi go, rozsnuwa miraże szczęścia, poza którymi kryje się pustka; albo agresywność, nadmierną pobudliwość, płynącą z nienawiści do życia, które wiele obiecuje, ale nic nie daje, i dlatego zasługuje na zniszczenie. Przytłumienie ideałów duchowych jest konsekwencją postawy konsumpcyjnej; dokonuje ona despirytualizacji człowieka, mogącej wywołać spustoszenia psychiczne, gdyż odrzucenie wartości duchowych wprowadza wewnętrzną dezorganizację i ustawia życie na fałszywym torze. […] Każde bogacenie życia dokonuje się na drodze poświęcenia, ofiary. Ziarno musi obumrzeć, by móc wydać owoc. Człowiek nie może tylko brać, korzystać, ale winien także wciąż z siebie dawać, udzielać się, poświęcać się dla innych, rzutować w przyszłość i wciąż przekraczać granice wartości materialnych, stawiać sobie wyższe cele, a nie tylko korzyści empiryczne. Bóg jest miłością  ( 1 J 4, 8), i dlatego podjął najwyższą ofiarę. Każde posunięcie się naprzód w dziedzinie duchowej opłacane jest wysiłkiem, ofiarą, podobnie jak narodziny jednego jestestwa niosą z sobą w dziedzinie biologicznej zniszczenie drugiego”[1]. ( Ks. Józef Pastuszka).

2. Jam jest chleb życia ( J 6, 46). Bez tego chleba człowiek nie ma życia w sobie. Chrześcijanin to ten, który wie, że aby żyć prawdziwie musi trwać w łasce uświęcającej i posilać się chlebem życia – Chrystusem Eucharystycznym. Nie tylko wie, ale też w taki sposób żyje, postępuje, by w każdej chwili móc przyjąć Komunię Świętą; teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen. Przygotowuje się w ten sposób do tego najważniejszego przejścia w swoim życiu – przejścia z doczesności do wieczności i lęka się by w czasie tego przejścia nie być pozbawionym łaski uświęcającej[2]. Tymczasem niektórzy ze współczesnych nie tylko nie przygotowują się do tego, by w chwili śmierci trwać w łasce uświęcającej, ale również obecność Chrystusa Eucharystycznego w doczesności, podobnie zresztą jak i inne prawdy wiary, traktują w taki sposób, by poprzez swoje powątpiewanie i niedowierzanie wobec tej tajemnicy uniknąć podjęcia życiowych konsekwencji z niej wypływających. Zachowują się identycznie jak wędrowiec pustynny umierający przy żyznej oazie z powodu swego niedowiarstwa[3]. Pozornie wygodniejszą postawą jawi się im niedowierzanie w realną obecność Chrystusa w Eucharystii i wyłączenie swej osoby z procesu trwania w łasce uświęcającej, w życiu prawdziwym, pełnym i pięknym. Taka postawa rzeczywiście jest tylko pozornie wygodniejszą, faktycznie zaś stanowi pewną drogę ku życiowej pustce oraz śmierci doczesnej i wiecznej.

3. 15 sierpnia 1937 roku urodził się w Kępie Rzeczyckiej Edward Marian Frankowski, od roku 1992 biskup pomocniczy diecezji sandomierskiej. Bp Frankowski jest absolwentem Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu; święcenia kapłańskie otrzymał w 1961 roku. Ks. Frankowski pracował duszpastersko w różnych parafiach diecezji przemyskiej; został mianowany biskupem pomocniczym diecezji przemyskiej 16 II 1989 roku; po reorganizacji terytorialnej Kościoła w Polsce został biskupem pomocniczym diecezji sandomierskiej. W 2005 roku bp Frankowski obronił w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim doktorat z nauk społecznych[4]. Musi budzić szczery zachwyt ogrom prac duszpastersko – administracyjnych przeprowadzonych przez bpa Frankowskiego, zwłaszcza na terenie i wśród mieszkańców Stalowej Woli[5]. Tym bardziej należy docenić fakt, że w nawale inwestycji i prac wielkich, bp Edward Frankowski nigdy nie stracił z oczu wartości muzyki i śpiewu religijnego. Od początku drogi kapłańskiej wszedł odważnie w rzeczywistość muzyczną Kościoła podejmując zajęcia wymagające właściwie profesjonalnego przygotowania muzycznego[6]. Jako proboszcz praktycznie całej Stalowej Woli, w czasie budowy olbrzymiej świątyni, domu parafialnego, filii KUL-u, spełniając misję duszpasterza ludzi pracy, wśród nękań i prześladowań ze stron ateistycznego komunizmu, bp Frankowski potrafił dbać o piękno liturgii i jej muzycznego wymiaru[7]. Tym samym reprezentuje wzorcowo postawę kapłana – duszpasterza rozumiejącego i miłującego liturgię oraz śpiew religijny.


    1. [1] J. Pastuszka. Rozważania religijne. Poznań 1983 s. 54. 89. 152-153.
  1. [2]Akcją społeczną stokroć ważniejszą i bardziej palącą niż akcja względem dusz czyśćcowych, jest ratowanie konających. Konanie, agonia to walka, zapasy; tak się nazywa stan człowieka, w którym  śmierć walczy z życiem. Podczas tej walki toczy się jednocześnie walka duchowa o żywot wieczny lub śmierć wiekuistą duszy człowieka konającego. Przez całe życie toczy się bój z grzechem i szatanem o posiadanie w duszy łaski, a przez łaskę Boga, którego dusza chrześcijańska jest żywą świątynią. W czasie zaś konania, kiedy to ma nastąpić rozstrzygająca chwila: teraz lub nigdy dusza będzie zbawioną lub nie, bój ten dochodzi do najwyższego napięcia ze strony czarta i piekła, aby duszę konającego pożreć, aby ją na wieki pastwą płomieni piekielnych uczynić. Ze wszystkich uczynków miłosiernych modlitwa za konających jest uczynkiem najmiłosierniejszym i jako taki pragnieniu Boskiego Serca Jezusowego niezmiernie odpowiadającym. Polecajmy wiernym, by w intencji umierających słali do Boskiego Serca Jezusowego nieustanne modlitwy, aby polecali ich opiece Matki Najświętszej, Aniołów i wszystkich świętych, aby w ich intencji słuchali Mszy Świętych, przyjmowali Komunię Świętą i różne dobre uczynki sprawowali. O Boskie Serce Jezusa konające, ulituj się nad konającymi”. ( Błogosławiony ks. A. Rewera). „Dziwną mi Bóg dał łączność z konającymi. Dziś o godzinie jedenastej wieczorem nagle zostałam przebudzona i czuję wyraźnie, że jest przy mnie jakiś duch i prosi o modlitwę, wprost jakaś siła mnie zmusza do modlitwy. Modlę się tak długo, aż w duszy uczuję spokój: nie zawsze jednakowo długo, zdarza się czasami, że jedno Zdrowaś Maryja – i już jestem uspokojona, a wtenczas mówię Z głębokości i już się nie modlę; a czasami się zdarza, że zmówię całą tę koroneczkę i dopiero doznaję uspokojenia. I tu także stwierdziłam, że jeżeli przez dłuższy czas doznaję zmuszenia do modlitwy, czyli wewnętrznego niepokoju, dusza ta jest w większych walkach i dłuższym konaniu”. ( Św. Faustyna,  Dzienniczek, 835).  Bez wątpienia, w świetle powyższych słów, zbawienną praktyką stałoby się rozszerzenie modlitewnej inwokacji – modlitwy za zmarłych: Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie, o włączenie w nią również prośby za konających, przykładowo: Wieczny odpoczynek racz zmarłym i konającym dać Panie.  [3] „Pewien nowoczesny człowiek zagubił się na pustyni. Słońce paliło niemiłosiernie. Wtem dostrzegł w oddali oazę. Pomyślał: fatamorgana, miraż, który chce mnie oszukać. Widział palmy daktylowe, trawę i źródło. Fantazja biorąca się z głodu – pomyślał – którą mami mnie mój bliski zwariowania mózg. Słyszał płynącą wodę. To tylko halucynacje słuchowe – pomyślał. Jak okrutna potrafi być przyroda. Po pewnym czasie dwaj przechodzący Beduini znaleźli go martwego. Czy to rozumiesz? – pytał jeden drugiego. Przecież daktyle wyrastają mu przed ustami. Umarł z pragnienia leżąc obok źródła. Na to odparł jego towarzysz: tak, ale to był człowiek nowoczesny”. Głoście Ewangelię. T. II. Red. J. Bagrowicz. T. Lewandowski. Włocławek 1991 s. 190.
    [4] B. A. Bp Edward Frankowski. Nota biograficzna. W: Rocznik diecezji sandomierskiej. Red. K. Kida. Sandomierz 2010 s. 21.
    [5] „Zanim biskup Edward Frankowski otrzymał sakrę, zasłynął z obrony praw ludzi pracy, szczególnie podczas strajku w Hucie Stalowa Wola w 1988 roku. Sam również doświadczył represji ze strony władz”. R. Pomarańska. Z dziedzictwem w przyszłość. Sandomierz 2018 s. 166. Inicjatywy pastoralno – społeczne podejmowane przez bpa Frankowskiego w Stalowej Woli, diecezji przemyskiej i diecezji sandomierskiej; por. Pomarańska. Z dziedzictwem…s. 167- 172. „Wzajemne zaufanie, gotowość do ponoszenia ofiar, wiara w sens walki z systemem totalitarnym, sprawiły, że owoce posługi na polu duszpasterskim i społecznym były imponujące. Liczne inicjatywy kulturalne, podejmowane przez proboszcza parafii MBKP w szarych latach osiemdziesiątych, pozwalały społeczeństwu na przezwyciężenie strachu, dodawały sił i wiary, że można zmieniać Polskę i budować lepszą przyszłość. Dzięki tym działaniom możliwe stało się podjęcie zwycięskiej konfrontacji z systemem komunistycznym w czasie strajków w 1988 r. Jaka była cena tych zmagań? Wysokie kary finansowe, rozpowszechniane wśród parafian anonimy i złośliwe plotki, zszargane nerwy, realne niebezpieczeństwo utraty życia, czego przykładem był los ks. Jerzego Popiełuszki. Znacznie więcej można by powiedzieć, gdyby funkcjonariusze rozpadającego się systemu nie zniszczyli 6 tomów akt, które wytworzyli w czasie inwigilacji ks. Frankowskiego ( sprawa o kryptonimie Czarny). Jedno wszakże pozostaje bezsprzeczne: bp Edward Frankowski był człowiekiem niezłomnym. Już w 1989 r. nazywano go biskupem Solidarności. W dn. 30 VII 2004 r. Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie stwierdził, że jest osobą poszkodowaną przez komunistyczne służby specjalne. W uznaniu wielkich zasług dla przezwyciężenia zniewolenia komunistycznego prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski ( 11 XI 2006 r.)”. B. Stanaszek. Zdecydowany przeciwnik ustroju. Władze PRL wobec ks. Edwarda Frankowskiego. Sandomierz 2007 s. 151-153. Tym samym bp Edward Frankowski wpisuje się chwalebnie w linię łączącą miłość Boga z miłością Ojczyzny, linię tak wyraźnie widoczną w każdym pokoleniu duchowieństwa diecezji sandomierskiej. Porównaj, celem przykładu: E. Orzechowska. Duchowieństwo diecezji sandomierskiej w Powstaniu Styczniowym. Sandomierz 2018.
    [6] „Przez trzy lata pracowałem w parafii Hyżne przy boku bardzo uzdolnionego muzycznie ks. dziekana Stanisława Ergietowskiego. Ponieważ zachorował na chorobę Birgera, prosił, abym uczył się od niego harmonii muzycznej i abym prowadził chór, orkiestrę i zespoły dziecięce. Podobne zajęcia prowadziłem w Jaśle”. Droga powołania. Z Księdzem Biskupem Edwardem Frankowskim rozmawia ks. Bogdan Stanaszek. „Studia Sandomierskie” 14 ( 2007) s. 10.
    [7] „Inicjatyw było dużo. Dęta orkiestra parafialna, zjazdy, kursy, festiwale, imprezy patriotyczne, religijne  i przede wszystkim majestatyczna liturgia niedzielna i świąteczna. Kościół był pełen. Spotkania modlitewne w kaplicy adoracji Najświętszego Sakramentu, pielgrzymki na Jasną Górę…”. Tamże s. 11.

2. Ku Tobie oczy zalane łzami
Z wielką ufnością zwrócone są;
Ty się zlitujesz pewnie nad nami,
Bo Ty nie gardzisz pokuty łzą.
Ku Tobie ślemy błagalny głos:
Ach, odwróć od nas karania cios!
Serce Jezusa, ucieczko nasza,
Zlituj się, zlituj nad ludem swym!

3. To prawda, Panie, żeśmy zgrzeszyli,
Żeśmy Ci wiele zadali ran.
Żeśmy na litość nie zasłużyli.
Aleś Ty dobry Ojciec i Pan!
Tyś za nas wylał najdroższą Krew,
Zalej nią, zalej słuszny Swój gniew,
Serce Jezusa, ucieczko nasza,
Zlituj się, zlituj nad ludem swym!

4. W Tobie, o Serce Króla naszego,
Świeci nam słodkich nadziei blask,
Ty nie odrzucisz ludu swojego,
Tyś niezgłębioną przepaścią łask.
A naszą nędzę tak dobrze znasz,
My bardzo biedni, o Panie nasz!
Serce Jezusa, Ucieczko nasza,
Zlituj się, zlituj nad ludem swym!