XXIII Niedziela zwykła B

1. „Miłość tworzy wspólnotę, wspólnota zakłada jedność, jedność zachowuje miłość – oto zasadnicza prawda nowego przykazania miłości wyrażona słowami św. Augustyna ( Objaśnienia Psalmów XXX, 2, 1). Sądzę, że chyba nikt nie jest na tyle nierozumny – pisze jeszcze święty – by mniemać, iż ktoś, kto nie ma miłości, należy do jedności Kościoła ( por. Contra Cresconium Donatistam. lib. 2, 15). Te słowa nie wprost opisują główny cel Eucharystii. Jest nim jedność Ciała mistycznego, czyli jedność przyjmujących Ciało Chrystusa z Osobami Trójcy Świętej i ich jedność między sobą. Jedność Chrystusa – Głowy i Kościoła – Ciała. […] Bo jest miłość chrześcijańska zjawiskiem szczególnym i całkowicie wyjątkowym: miłując Boga tu i teraz, dotykając miłością tu i teraz obecnego Boga, dosięgamy Go także poza granicami przestrzeni i czasu. A cała nasza moralność, odczytane w takiej optyce postępowanie poza świątynią, w tak zwanym życiu codziennym jest niczym innym, jak tylko objawieniem tej miłości w poszczególnych, specyficznych zakresach narzuconych przez stan czy zawód, i to w sposób określony również przez konkretne przykazania Chrystusa, nie tylko cnoty wyliczane w katalogach. I oto rzecz znamienna: dynamizm miłości nie wyraża się jedynie w dokonanych dziełach, przez konkret czynów, czy jak mówimy uczynków, lecz najpierw i nade wszystko przez duchowy postęp i wzrost. To może brzmi paradoksalnie, więc czasem gubimy się w tych rozróżnieniach i wydaje się nam, że intensywność działań świadczy o tym, że miłość jest intensywna. A może nie być miłości. Nie ma wtedy wewnętrznego postępu i wzrostu. Tradycja chrześcijańska z predylekcją spogląda na człowieka oczami antropologa, widząc paralele pomiędzy dojrzewaniem biologicznym i dojrzewaniem duchowym. Oto rozwój człowieka można porównać do trzech okresów życia wewnętrznego ( por. R. Garrigou-Lagrange): Duch Boży tchnąc na ucznia Chrystusa prowadzi go do dojrzałości poprzez etap początkowy podobny do dzieciństwa i pośredni podobny do wieku młodzieńczego. Miłość, będąc według św. Pawła więzią doskonałości ( Kol 3, 14), jest życiem ( 1 J 3. 14), musi więc pulsować, dojrzewać, iść naprzód, musi też dźwigać się ponad doczesność, bo jej pełnia jest dopiero w niebie ( 1 Kor 13, 8-13). W znanym tekście z Listu do Efezjan Paweł ujmuje – widać to na tym tle wyraźnie – dwa istotne warianty wzrastania w miłości: jeden indywidualistyczny, drugi wspólnotowy, społeczny. Żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi ( Ef 4, 15). To jest wątek pierwszy: Bóg i ja. Jak najwyższym przykazaniem uczniów Chrystusa jest Nowe Przykazanie, tak też podstawowym zadaniem wynikającym z tego przykazania jest wzrastać w miłości. Skoro miłość Boga promieniuje ku mnie i prowokuje moją odpowiedź, ma to być odpowiedź miłości. I czynienie wszystkiego, by miłość we mnie wzrastała. Mam czynić to na płaszczyźnie sakramentów, gdzie dwutakt – sakrament pokuty i Eucharystia – jest zwyczajną drogą postępu, umieraniem dla grzechu, aby żyć dla Boga. Mam czynić to przez modlitwę, dzięki której miłość Chrystusa złożona we mnie jako dar staje się przez dialog modlitwy nie tylko odpowiedzią daną Bogu, ale dynamiczną mocą idącą w kierunku człowieka, jak gdyby schodzącą ku ludziom. Mam czynić to także przez zwyczajną pracę nad kształtowaniem w sobie cnót, teologicznych i moralnych, i przez współpracę z darami Ducha Świętego, które sprawiają, że miłość dojrzewa w nas do swojej pełni, przybliżając nas powoli do obyczajów niebian. Ale wątek drugi, wskazujący na wymiar społeczny jest też godny pogłębienia i upraktycznienia. On właśnie naprowadza nas na właściwy temat obecnego rozważania. Miłość dana nam przez Chrystusa, miłość, którą jest Chrystus, rozwija nie tylko poszczególnego człowieka – a wielu chrześcijan nie wychodzi poza ów wymiar Bóg i ja – tak więc miłość Chrystusa powoduje wzrost nie tylko poszczególnego człowieka jako żywej komórki, uznając wolność każdej osoby ludzkiej, choć to jest też akcent istotny, którego nie można nie zauważyć. Ale dokonuje też scalenia wszystkich poszczególnych komórek w jeden organizm. Miłość bowiem buduje ( 1 Kor 8,1). Wróćmy jeszcze do cytowanego tekstu św. Pawła i doczytajmy go do końca: Żyjąc prawdziwie w miłości sprawmy, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową, ku Chrystusowi. Z Niego całe Ciało, zespalane i utrzymywane w łączności dzięki całej więzi umacniającej każdy z członków stosownie do jego miary, przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości ( Ef 4, 15-16). Z tych słów wynika, że miłość zapewnia wzrost nasz, indywidualny, i wzrost naszych bliźnich – dzięki ich własnej pracy nad sobą i dzięki inspirowanej miłością naszej pomocy – ale zapewnia też wzrost całego Ciała Chrystusa, jakim jest Kościół. Tego nie wolno nam nie tylko stracić z oczu, ale tego trzeba się nam coraz bardziej uczyć. Przywilej uczestnictwa w Eucharystii nakłada na nas obowiązek troski o całe Ciało, o jego nieustanne budowanie ( oikodomé). A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus, W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię. W Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha ( Ef 2, 19-22). Tu dotykamy tego, co określiliśmy celem sprawowania Eucharystii. Res sacramenti eucharistiae est unitas Corporis mystici, tak formułuje go Tomasz z Akwinu: celem Eucharystii jest jedność mistycznego Ciała Chrystusa. Troska nieustanna, by poganie nie znający Chrystusa stawali się jedno z Nim, Głową, by oddzieleni od Niego grzesznicy nawiązywali przez pokutę utraconą jedność i by stawali się jednym Ciałem. Bo miłość tworzy wspólnotę ( powtórzmy słowa Augustyna), wspólnota zakłada jedność, a jedność zachowuje miłość[1]. ( Bp Wacław Świerzawski).

2. Dzisiejsze Słowo Boże zaprasza nas do miłowania, myślenia i postępowania w sposób bezstronny, do dojrzewania w miłości poprzez podążanie drogą sprawiedliwości i obiektywizmu w traktowaniu bliźniego. Jednocześnie Ewangelia wzywa nas do ustawicznego otwierania naszych uszu, serc i sumień na uzdrawiający głos Boga oraz do troski o ubogich. Każdy człowiek doświadczył z pewnością braku bezstronności w osądzaniu i traktowaniu samego siebie oraz bliźniego. Jak odrażające jest postępowaniu typu mafijnego, w którym wyolbrzymia się, najczęściej urojone, zasługi swoich, przy jednoczesnym pomijaniu lub deprecjonowaniu wartości osiągnięć tych, którzy nie należą do naszego kręgu. Sam Chrystus doświadczył takiego traktowania, gdy swoi nie uznali Go za swojego i Go nie przyjęli, a faryzeusze permanentnie stawiali w złym świetle Jego Osobę ( jada z grzesznikami) oraz deformowali Jego nauczanie i szukali okazji, aby podchwycić Go w mowie. Przez takie postępowanie wobec Chrystusa – człowieka ukazywali oni jednocześnie fałsz swojej pobożności, fałsz swego odniesienia do Boga; w świecie żydowskim bowiem, za znak rozpoznawczy autentycznej czci oddawanej Bogu uważano sprawiedliwe tj. pozbawione stronniczości traktowanie drugiego człowieka. Chrystus, w swoim myśleniu, mowie i postępowaniu nie należał do kliki faryzeuszy, nie był ich; swoją drogą, nie należeć do grona faryzeuszy – to prawdziwa okazja do chluby. Różnica między wspólnotą a kliką sprowadza się do faktu, że wspólnota kieruje się w swym funkcjonowaniu prawdą i zachowywaniem obiektywnego porządku, który został ustalony przez uprawniony do tego autorytet; owszem, czasami ten porządek ulega modyfikacji, ale proces ten dokonuje się przy użyciu racjonalnych argumentów oraz wiedzy i decydującym udziale autorytetu. Klika zaś, za decydujący faktor swego postępowania uznaje ciągłe dogadywanie się i poszukiwanie kompromisów, które w rzeczywistości nie są żadnymi kompromisami, ale pozbawianiem mocy sprawczej rozporządzenia i zastępowaniem tegoż własną wolą. Wspólnota stanowi wyraz cywilizacji i kultury; każda bowiem cywilizacja została zbudowana na świadomości istnienia wyższego od indywidualnej istoty porządku, prawa ( Bożego i stanowionego), któremu podlega każdy element ludzki tworzący środowisko cywilizacyjne. Klika jest przejawem barbaryzacji relacji społeczno – międzyosobowych, zasadza się ona bowiem na urojonym przekonaniu niektórych spośród jej członków o rzekomym ich wyłączeniu spod panowania wyższego porządku – prawa. Osobnik przyzwyczajony od dzieciństwa do funkcjonowania w środowisku kliki niezwykle trudno przestawia się na postępowanie oparte na prawdzie i poszanowaniu porządku prawnego. Pewien urzędnik wspominał wizytę interesanta, który próbował go przekonywać, iż praxis w odniesieniu do zachowywania prawnych uregulowań w ważnej sprawie społecznej sprowadza się właściwie do dogadania się pomiędzy nimi dwoma: przecież na górze nikt nie musi wiedzieć, jak my się dogadamy – argumentował. Gdy urzędnik próbował mu wytłumaczyć fałsz takiego stanowiska, przypominając konieczność zachowywania prawa zarówno przez niego samego ( tj. urzędnika) jak i przez interesanta, ten ostatni w odpowiedzi napisał skargę do przełożonych urzędnika na rzekomo niesprawiedliwe postępowanie tego ostatniego. Bóg sądzi sprawiedliwie i wzywa każdego z nas do sprawiedliwego postępowania; otwarcie się na Boga zawiera w sobie immanentnie otwarcie się na drogę postępowania sprawiedliwego. „Wyjaśnić słowo effeta – otwórz się z Ewangelii: chodzi nie tylko o zdolność słyszenia i mówienia, ale przede wszystkim o to, by serce ludzkie było otwarte dla Boga. Do każdego z nas na Chrzcie świętym Pan Jezus powiedział: effeta – otwórz się dla Boga”[2]. Orężem miłym Bogu w duchowej walce dążącej do wyzwolenia z opresji zła i złego, z obłudy i fałszu, z grzechu faryzeizmu jest m.in. szczera modlitwa, częsta spowiedź i Komunia Święta. Pan Jezus uzdrowił głuchoniemego w dzisiejszej Ewangelii na prośbę – modlitwę jego przyjaciół. W czasie szczerej modlitwy pozwalamy Bogu otworzyć nasze uszy i oczy na prawdę, tzn. pozwalamy, by również w naszym życiu uobecniła się treść tego idiomatycznego wyrażenia semickiego – „Pan przywraca wzrok niewidomym” ( Iz 42, 7), które w swej istocie oznacza wyzwolenie więźniów z niewoli. Mieć uszy zamknięte na pełną prawdę o Bogu, świecie i człowieku, nie dostrzegać sensu i celu swego życia – oto najgłębsza głuchota i ślepota, niewola człowieka. Właśnie podczas szczerej modlitwy, spełnianej w łasce uświęcającej i z ufnym otwarciem serca na Obecnego Pana, właśnie ten Pan, w ciemnych chwilach ludzkiego zmagania, wlewa w duszę głos i światło sensu i nadziei; stąd modlitwa i sakramenty święte stanowią najpotężniejszą siłę dokonującą realnych przemian w życiu otwierającego się na nie człowieka. Módl się, miej nadzieję i nie martw się ( O. Pio). Tradycja sięgająca Ojców pustyni przekazuje opowiadanie o gęsto zaludnionym wielkim mieście, po którego murach miał się nonszalancko przechadzać tylko jeden, mały diabełek – strażnik, oraz o świątobliwym mężu modlącym się ufnie i wytrwale na pustkowiu, nad którym kłębiły się rozwścieczone gromady wszelakiego autoramentu duchów nieczystych. Zdziwionemu dysproporcją w liczbie nieczystych duchów obserwatorowi sceny, anioł miał wyjaśnić, że miasto było pełne nie podejmujących nawrócenia grzeszników. Stąd do jego pilnowania wystarczał zaledwie jeden zły duch, bo proces autodestrukcji rezydentów miasta już się rozpoczął; sami się po prostu wykończą swoimi grzechami. Ale, ten modlący się starzec trzyma na swych barkach cały świat, więc główny atak piekła musi zostać skierowany właśnie na niego. Skoro tak wielka jest wartość modlitwy jednego sprawiedliwego, to cóż należałoby powiedzieć o modlitwie całej wspólnoty sprawiedliwych?

3. Modlitwa osobista, rodzinna i liturgiczna. Chrystus zachęca swych uczniów, by łączyli się z Nim jak najczęściej w modlitwie zanoszonej z żywą wiarą. Na modlitwie rozpoznajemy wyraźniej Boga, który kieruje światem i naszym życiem oraz udziela nam różnorodnych darów, w tym daru świętości; na modlitwie słyszymy i widzimy wyraźniej, że świętość nie jest zasługą naszych wysiłków, ale przede wszystkim właśnie Bożym darem. Mistrzami modlitwy są święci. Św. Stanisław Kostka został wprowadzony w życie modlitwy przez przykład swych rodziców i otoczenia. W swym krótkim życiu doczesnym odpowiedział na Bożą łaskę rozwijając szeroko dar modlitwy i wypracowując jej specyficzny, osobisty charakter, którego dominującą cechę stanowiła pobożność maryjna[3]. Św. Stanisław przypomina więc prawdę o modlitwie, która stanowi nieodzowny warunek zdrowego procesu wychowawczego, bez którego wszelkie programy i zabiegi pedagogiczne ukazują swoją miałkość, jałowość i niewystarczalność[4]. Czy tej prawdy nie należy szczególnie wyraźnie przypominać niektórym ze współczesnych rodziców, którzy rzucają swe dzieci w wir różnorodnych zajęć edukacyjnych, językowych, sportowych, artystycznych, a jednocześnie zaniedbują wprowadzanie dziecka z życie modlitwy – codziennej wspólnoty z Bogiem? Często tego rodzaju sytuacja ma miejsce w takich środowiskach, w których sami rodzice nie prowadzą dojrzałego życia modlitewnego; stąd zachęta do tego, by w prawdzie zweryfikować również i ten wymiar swego życia[5]. Nawet bardzo obfite życie modlitewne w rodzinie będzie niepełne, jeżeli nie zostanie włączone w modlitwę całej wspólnoty Kościoła[6]. Również i w tym wymiarze życia modlitewnego osobisty przykład rodziców jest trudny do nie docenienia. Nie wystarczy bowiem powiedzieć dziecku w niedzielę: idź do kościoła, a samemu przeżywać Dzień Pański na sposób właściwy człowiekowi niewierzącemu, nie wystarczy wysyłać dziecko do spowiedzi i Komunii Świętej, pozbawiając go jednocześnie widoku konsekwentnego uczestnictwa w tych sakramentach swego rodzica, nie wystarczy nawet przyjść z dzieckiem do kościoła i samemu podpierać mury świątyni, lękając się przybliżyć do ołtarza, zostawiając jednocześnie swe dziecko w towarzystwie kolegów pod kościelnym murem, na zewnątrz świątyni, w doraźnej grupie dyskusyjnej swych rówieśników. Również w tym przypadku świadomy i dojrzały rodzic zatroszczy się nie tylko o udział w liturgii przeżywany należycie w wymiarze osobistym, ale również obejmuje swą troską żywe uczestnictwo w liturgii całej wspólnoty rodzinnej.


[1] W. Świerzawski. Naucz nas czynić wolę Twoją. Mistyka zakorzeniona w liturgii. Kraków 1990 s. 252. 254-255.

[2] Brak autora. Tematy kazań na rok 1969. KDS 62 ( 1969) s. 140.

[3] „Zaprawiony do niej w dzieciństwie, idzie z nią w dalsze życie. Modli się w domu, szkole, kościele, modli się w dzień, a nawet w nocy wstaje i krzyżem leży. Modlił się tak gorąco i ze skupieniem, że nieraz nie wiedział, co się dokoła niego działo. Modli się z całą ufnością. Pamiętamy jego chorobę w Wiedniu. Nie mogąc mieć kapłana z Panem Jezusem, modli się o cud do św. Barbary. Modlił się długo i doczekał się wreszcie odpowiedzi z nieba. W cudowny sposób przyjął Komunię Świętą. Stanisław najwięcej modli się do Matki Najświętszej. Wierzy mocno, że Ona, jako Matka Boga najwięcej może mu przyjść z pomocą. Spotykano go często z różańcem w ręku. lub odmawiającego na cześć N. Marji Panny t. zw. officium. Jak czułe dziecko, pieszcząc się ze swą matką, obsypuje ja coraz nowemi nazwami, tak Stanisław wynajduje stale coraz to nowe tytuły dla Najśw. Panienki. Kiedy przebywał już w zakonie, przełożony spytał go, czy kocha Matkę Najśw., odpowiedział – „Tak, wszak to Matka moja”. Dlatego też Matka Najświętsza darzyła go wyjątkowemi łaskami”. J. Kubkowski. Wychowanie chrześcijańskie na tle życia św. Stanisława Kostki. Nauki w czasie nowenny. Wierzbnik 1936 s. 28.

[4] „Próżne wasze troski i zabiegi około wychowania dzieci, jeśli one same nie zwrócą się o pomoc do Boga. Jeśli Pan nie zbuduje domu na próżno się trudzą, którzy go budują. Jeśli Pan nie strzeże miasta, na próżno czuwa, kto go strzeże – pisze Król Dawid ( Ps. 126). Trzeba się zawżdy modlić, a nigdy nie ustawać, zachęca Pan Jezus ( Łuk. 18, 1), toteż szczególną zwróćcie uwagę na pacierz ranny i wieczorny waszych dzieci. Nie o małe dzieci chodzi. One same garną się i modlą się z całą uwagą i serdecznością. Jakże jednak trudno o pacierz u waszych starszych dzieci, syna, czy córki. Nie wiadomo, kiedy zmówiły i co mówiły. Nie ufajcie im zbytnio, ale czasem należy to sprawdzić i zapytać się: Zosiu, Franiu, mówiliście dzisiaj pacierz?, bo Zosia, Franio, może już od szkoły nie mówią, a rodzice o tem nie wiedzą. Wszelkich starań dołożyć, by w duszach dzieci zaszczepić głęboki i serdeczny kult ku Matce Najśw. Będzie to silny fundament duchowego ich gmachu. Niech w domach waszych pali się lampka przed obrazem Matki Boskiej, dopilnowanie tego powierzyć właśnie dzieciom. Niech każde nosi na sobie medalik, jako tarczę ochronną przed światem i szatanem, niech każde ma własny różaniec i odmawia go. Najlepiej wpisać dzieci po szkole do Kółek Żywego Różańca”. Kubkowski. Wychowanie chrześcijańskie… s. 29.

[5] „Jest jeszcze drugi rodzaj modlitwy. Albowiem, – powiedział Pan Jezus – tam, gdzie się zbierze dwu, albo trzech w imię Moje, tam ja jestem pośrodku nich ( Mt. 18, 20). Kogo miał na myśli Pan Jezus, mówiąc o dwu osobach, zebranych na wspólnej modlitwie? Na pewno was obydwoje, drodzy rodzice. Dobrze jest, kiedy się modlicie razem, kiedy Bóg was łączy, bo wówczas już nic Was nie rozłączy. Tam, gdzie się zbierze dwu, albo trzech… Kogo miał na myśli Pan Jezus, mówiąc o tym trzecim? Na pewno wasze dziecię. Wspólna modlitwa rodzinna, czy śpiew religijny – ojca, matki i dziecka, to siła, potęga, przed którą całe piekło musi zadrżeć, bo w takiej rodzinie jest sam Pan Jezus; Tam ja jestem pośrodku nich”. Kubkowski. Wychowanie chrześcijańskie… s. 30.

[6] „Jest jeszcze trzeci rodzaj modlitwy. Tam, już nie dwu, ani trzech, ale tysiące, miljony, na klęczkach u stóp Stwórcy. To modlitwa całego Kościoła. To niedzielna, czy świąteczna Msza św. Tam na ołtarzu już sam Pan Jezus ponawia swą Ofiarę Krzyżowa, przeprasza, uwielbia í prosi za nami Boga wraz z całym chórem Aniołów, gronem Świętych i wiernymi całego Kościoła. Tam spływają i rozchodzą się na uczestników łaski siedmiu Sakramentów św. Msza święta, to najskuteczniejsza modlitwa. Nie może na niej braknąć w niedzielę waszych dzieci. Nie zwalniajcie ich na skutek błahych powodów. Jeśli już idą. niech idą punktualnie. Mogą być na czas w szkole, na zebraniu, w kinie, tem bardziej w kościele. Przypominajcie im często słowa Pana Jezusa: Dom mój, domem modlitwy jest, aby one z całem namaszczeniem i skupieniem uczestniczyły w tej Niekrwawej Ofierze. Św. Stanisław, jakże doceniał Mszę św.! Codziennie słuchał 3-ch Mszy św., jednej przed lekcjami, drugiej – w przerwie, a trzeciej – po lekcjach. Kiedy się modlił w kościele na Mszy św. – zeznał jego kolega – niektórzy współuczniowie klękali za nim, nie mogąc się nasycić widokiem anielskiej jego pobożności, i chcąc się zbudować i zachęcić jego przykładem. Daj Boże! drodzy rodzice, aby i Wasze dzieci, widokiem swego pobożnego zachowania się na Mszy św. wszystkich obecnych w kościele budowały”. Kubkowski. Wychowanie chrześcijańskie… s. 30 -31.

2. Serce, rośnij w cześć rozgłośniej,
Dźwięków Marii nieś krocie.
Świat w niemocy, świat sierocy
Przemieniła w żywocie.

3. Przez Cię czarta pycha starta
I na wszystkie plemiona
Tyś otucha znów dla ducha,
Panno błogosławiona.

4. O Królowo, Tyś na nowo
Świata rozradowaniem.
Z Twej opieki na wiek wieki
Chwałę nieba dostaniem.

5. Bądź ochłodą i osłodą
Tym, co wiernie i stale
Twoje świątki i pamiątki
Podawają ku chwale.