XXVI Niedziela zwykła A

  1. „Aby być dzieckiem ewangelicznym konieczne jest, żeby własne ja zostało utracone, porzucone, tak, aby wszystko było darem z miłości do Boga. Bierze się to stąd, że życie człowieka jest ciągłym wynurzaniem się z początkowej fazy symbiozy z matką i zależności od niej, aż do osiągnięcia niezależności i indywidualności wieku dojrzałego. Proces ten osiąga swój pełny rozwój, kiedy przezwyciężając indywidualność wieku dojrzałego, osiąga się wymiar dziecięctwa duchowego, który polega na czuciu się zależnym od Kogoś, Kto nie przypomina obrazu matki z okresu dzieciństwa lecz jest Bogiem – Ojcem. Innymi słowy, można więc mówić o trzech fazach rozwojowych dopiero co przedstawionych, to znaczy: 1. zjednoczenie    i zależność od matki w okresie niemowlęctwa; 2. indywidualność i autonomia w okresie dojrzałym; 3. zależność od Boga w sensie dziecięctwa duchowego; faza pierwsza i trzecia są do siebie podobne lecz nie są takie same”[1]. ( P. Ionata).
  2. Wspaniały tekst z dzisiejszego II Czytania ( Flp 2, 1-11) został nazwany przez św. Jana Chryzostoma zniszczeniem wszystkich herezji, tj. zarówno tych, które odmawiały Chrystusowi Bóstwa, jak i tych, które negowały Jego człowieczeństwo[2]. Tekst ten był hymnem liturgicznym pierwotnych wspólnot chrześcijańskich, spełniającym tę funkcję jeszcze w czasach przedpawłowych. Św. Paweł inkorporował więc treść tego śpiewu do swego listu, czyniąc zeń przedmiot przepowiadania. Praktykę tego rodzaju, czyli komentowanie i medytację nad tekstami różnych śpiewów, spotyka się w całych dziejach przepowiadania chrześcijańskiego. Znajduje ona również piękne karty w posłudze Słowa Pasterzy sandomierskiego Kościoła. Celem przykładu, zapraszając w 1977 roku do uczestnictwa w uroczystości koronacji obrazu Matki Bożej Pocieszenia w Błotnicy, bp Piotr Gołębiowski modlił się, aby w rodzinach chrześcijańskich spełniły się słowa pieśni maryjnej „Matko Pocieszenia”: Matko Pocieszenia, wejdź w rodziny nasze, święty pokój Boży w każde wnieś poddasze, wiarę ojców, miłość matek i niewinność ratuj dziatek, wśród zepsucia i zgorszenia, święta Matko Pocieszenia nie opuszczaj nas![3]. Również bp Świerzawski często opierał swe rozważania na tekstach śpiewów[4]. Tego rodzaju praktyka stanowi wyraz przeświadczenia, że w treści śpiewów kościelnych utaił się najgłębszy wyraz powołania chrześcijańskiego. Stąd uobecnianie tych śpiewów w praktyce życia liturgicznego Kościoła stanowi trudną do nie docenienia wartość ewangelizacyjną, katechetyczną i duszpasterską[5]. W niektórych wypowiedziach bpa Świerzawskiego można dostrzec szczery żal spowodowany zaniechaniem śpiewania tradycyjnych pieśni o wyjątkowo głębokiej treści religijnej[6]. Dlatego zachęcanie wiernych do ponownego odkrywania muzyczno – duchowych pereł Kościoła katolickiego nie straciło nic ze swej aktualności również współcześnie.
  3. Świadek naśladuje, hipokryta przedrzeźnia. Dzisiaj Chrystus przestrzega przed hipokryzją; przynosi ona życie w zakłamaniu teraz i potępienie w wieczności. Jak strasznie smutne jest zestawienie pragnienia trwania więzów rodzinnych ze strony Ojca, który zwraca się serdecznie do swego syna wyrażeniem dziecko, a w odpowiedzi słyszy jurydyczne: Idę, Panie. Ludzie nie dostrzegający prawdy o Bogu jako Ojcu, który daje swe przykazania po to, aby zapewnić szczęście, dobro, pokój swym dzieciom, nie są w stanie zachowywać tych przykazań w swym postępowaniu w sposób dojrzały i autentyczny. Zamiast tego, widzą w Bogu jedynie surowego Prawodawcę, który narzuca ciężar niezrozumiałych norm. Zadziwiające, jak pomimo tylu wieków głoszenia prawdy Chrystusowej postawa syna jedynie udającego pełnienie woli Ojca w dalszym ciągu jest obecna. Udaje, gra, aktorzy dla jakichś innych celów, niż podążanie drogą Bożych przykazań, które same w sobie stanowią największą nagrodę i dobro człowieka. Pouczająca jest również obserwacja praktyki udawania, która w efekcie ma służyć całkowitemu odrzuceniu woli Boga. Strategia udawania obwarowana jest rozbudowanymi w nienaturalnie obfity sposób werbalnymi zapewnieniami o prawdziwie wielkim szacunku i miłości wobec Boga, albo Jego oficjalnego przedstawiciela, od którego pochodzi dana norma. Powtarzane w nieskończoność tego rodzaju zapewnienia mają przekonać samego hipokrytę, jak i jego widownię, o tym, że hipokryta ów jest rzeczywiście wiernym sługą Boga. Można powiedzieć, że cała energia jest tutaj nakierowana na pozór, i właśnie pozór stanowi tu główny cel działań. Nie rzeczywistość, nie praktyka, ale pozór superdoskonałego spełnienia woli Ojca stanowi jedyny punkt zainteresowania     i postępowania hipokryty. Gdy już wystarczająco długo zapewnia o swym całkowitym oddaniu i respekcie wobec określonej Osoby, wtedy dopiero mówi, że akurat w tym przypadku, ta Osoba się myli i on musi to zrobić po swojemu; co oczywiście w niczym nie niweczy szacunku, jaki żywi dla tej Osoby. Tego rodzaju szatańskiemu hipokrycie wydaje się niemal niemożliwym wyjaśnienie, że właśnie postępując w taki sposób, całkowicie przekreśla jakikolwiek szacunek wobec Autora przykazania, normy, rozporządzenia. Również współcześnie istnieją ludzie, którzy są w stanie zrobić dosłownie wszystko, aby tylko nie podjąć prawdziwego nawrócenia…każdy powinien zapytać siebie pierwszego, czy przypadkiem on sam również nie znajduje się tej grupie. To wszystko może zawierać w sobie także wyjątkowo rozbudowaną sferą obrzędowo – modlitewną: można mnożyć praktyki religijne, zgrywać osobę niezwykle pobożną, charyzmatyka – mistyka, cytować największych świętych Kościoła i jednocześnie nie dopuścić woli Bożej do swojej konkretnej sytuacji grzechu. W takim przypadku praktyki pietystyczne spełnią rolę szatańskiej przykrywki – środka manipulacyjnego dążącego do zbudowania superpoprawnej warstwy zewnętrznej; U nas naprawdę wszystko jest w jak najlepszym porządku – zapewnia konkubinariusz pokazując swój perfekcyjnie uporządkowany ogród. Opór wobec spełnienia woli kogokolwiek innego oprócz woli własnej jest wyraźnym znakiem wpływu szatańskiego. Świadectwa egzorcystów przedstawiają przejawy takiego rodzaju oporu aż w nadmiarze; nawet z pozoru błahe prośby, jak życzenie podania książki ( nawet nie religijnej) spotykają się z nienaturalnie wyolbrzymioną pod względem agresji i zaciętości odmową osoby opętanej. Dzisiejszy fragment Listu św. Pawła do Filipian jest, według świadectw egzorcystów, szczególnie znienawidzony przez szatana, opisuje bowiem uniżenie Chrystusa stanowiące dokładne przeciwieństwo szatańskiego samowywyższania.

O Ty przedwieczny
harm.: ks. Jerzy Bisztyga

  1. Czy rzucę okiem po tej nędznej ziemi,
    Gdzie pełza robak pod stopy mojemi,
    Czy w Twe błękitne niebo wzrok zanurzę,
    Wszędzie Cię szukam po całej naturze.
  1. Tyluś naturę ubogacił wdzięki,
    Wszędzieś wycisnął ślady Twojej ręki,
    Wciąż mi Twe dzieła zastępują drogę,
    A Ciebie, Stwórco, obaczyć nie mogę.
  1. I któż Ty jesteś, Panie niezmierzony?
    Musisz być mocny, kiedy ciskasz gromy;
    Musisz być dobrym, kiedyś miłość stworzył,
    I dla śmiertelnych niebiosa otworzył.
  1. Dziś oczy moje zakryte pomrokiem,
    Czuję Cię w sercu, lecz nie widzę okiem,
    Obym Cię Panie ujrzał jakim cudem,
    I Twą wspaniałość wyśpiewał przed ludem.

[1] P. Ionata. Psychoterapia a problemy życia religijnego. Kraków 1995 s. 37.

[2] „To jeden z najpiękniejszych hymnów starochrześcijańskich na cześć Boga – Człowieka, z zarazem najważniejszy, jak powiadają teologowie, tekst św. Pawła dotyczący Chrystusa Pana. Apostoł mówi o trzech sposobach istnienia Chrystusa. Na pierwszym miejscu powiada, iż miał On postać, naturę Bożą, czyli, że był Bogiem. Dalej – przyjął postać sługi, to znaczy ludzką naturę wraz z uniżeniem i wzgardą Sługi Jahwe z zapowiedzi deutero – izajańskiej. W końcu, ze względu na swe uniżenie (…) aż do śmierci został wywyższony ( przez zmartwychwstanie i wniebowstąpienie) ponad wszystkie stworzenia. Użyte w tym tekście przez Pawła słowa: ogołocił: ( w niektórych tłumaczeniach wyniszczył) i uniżył mówią o tak zwanej kenozie Chrystusa ( greckie kenoo wyniszczam). Przez Wcielenie w ludzką naturę Słowo Boże przyjęło wszystkie nędze i słabości człowiecze włącznie ze śmiercią, co nie znaczy, że pozbawiło się przymiotów i mocy Bożych. Skutkiem samozatraty Chrystusa jest wyniesienie Go do godności Pana. Terminem Pan ( greckie Kyrios) pierwsza wspólnota chrześcijan wyznawała swą wiarę w Bóstwo Chrystusa ( Dz 2, 21; 9, 14; 22, 16). Jeżeli więc uwierzysz – pisał Paweł do Rzymian – i wyznasz swoimi ustami, że Jezus jest Panem (…) osiągniesz zbawienie ( 10, 9). Pieśń o uniżeniu Syna Bożego jest więc najpełniejszą syntezą nauki o ludzkiej i Boskiej godności Chrystusa”. Głoście Ewangelię. Red. J. Bargowicz. T. Lewandowski. Włocławek 1990 s. 122.

[3] P. Gołębiowski. List Pasterski ks. Biskupa Administratora apostolskiego diecezji sandomierskiej przed koronacją słynącego łaskami obrazu Matki Bożej Pocieszenia w Błotnicy. KDS 70 ( 1977) s. 7.

[4] Dla przykładu, analizując rzeczywistość miłości ekstatycznej bp Świerzawski sięga do treści hymnu Jesu dulcis memoria. „Popatrzmy jeszcze na kształt przyjaźni z Bogiem, która przybiera wymiar miłości ekstatycznej. Św. Bernard z Clairvaux jest mistrzem miłości ekstatycznej. Wiemy, o co chodzi, kiedy terminu tego używamy. Ekstatyczną – pisze ks. Konstanty Michalski – nazywano tę, która chce się sama wiecznie dawać i wydawać, chce się sama spalać i strawiać, ofiarowywać siebie dla osoby ukochanej. […] Kiedy Abelard napełniał całą Francję rozgwarem dialektycznych sporów, Bernard wołał, że jego filozofią jest ukrzyżowana miłość Chrystusa. Hasło krzyża i ekstatyczna miłość św. Bernarda miały swój wzór w myśli i w postaci św. Pawła. Cytat, który jest uwerturą mojego tematu – super mel et omnia…- pochodzi właśnie od św. Bernarda z Clairvaux. Pisał w tym znanym hymnie: Myśl o Tobie, Jezu, stwarza w sercu mym prawdziwe gody; Nad najdroższą Twą obecność nie są słodsze żadne miody. Żadna pieśń tak nie raduje, żaden dźwięk nie pieści błożej, żadna myśl tak nie zachwyca jak Ty, Jezu, Synu Boży. O, nadziejo pokutników, Łasko proszących w potrzebie! O, ucieczko szukającym! Cóż tym, co znaleźli ciebie! Żaden język nie wyrazi, żadne pismo nie wysłowi: tylko ten, co sam doświadczył, wie, co winien Jezusowi. Hymn ten, używany w liturgii Kościoła, jest świadectwem mistyka, człowieka dojrzałej wiary, o tym, że obecność Boga, odczuwalna dla zmysłów duchowych, zmysłów wewnętrznych osoby żyjącej z Chrystusem w przyjaźni, jako słodycz, jest źródłem najwyższego szczęścia”. W. Świerzawski. Przyjaźń z Obecnym – źródłem szczęścia. KDS 89 ( 1996) s. 137-138. Podobne refleksje autorstwa bpa Świerzawskiego, noszące znamiona rzeczywiście mistycznej miłości, odnajdujemy w rozważaniach opartych na hymnie Jutrzni Ten, który kazał zajaśnieć ciemnościom. Por. W. Świerzawski. Contempla sanctitatem Christi – wpatruj się w świętość Chrystusa. KDS 96 ( 2003) s. 424-430.

[5] W powyższym kontekście należy docenić i w sposób właściwy przyjąć oraz duszpastersko wykorzystać współczesne publikacje przybliżające ten nieoceniony skarbiec muzyczno – teologicznej refleksji Kościoła. Do tego rodzaju edycji należy z pewnością publikacja: Wybrane hymny na Jutrznię i Nieszpory. Red. J. M. Bujalska. M. D. Nowak. Warszawa – Lublin 2012.

[6] „Boże Narodzenie – w tym krótkim sformułowaniu jest powiedziane: Bóg i Człowiek, bo Bóg narodzony z człowieka. Dzisiaj, kiedy będziemy wyznawać naszą wiarę, uklękniemy na słowa: i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy. Kto przyjął? Bóg. Kim jest dla ciebie Bóg? Gdy byliśmy młodsi – bo dzisiaj już tej pieśni nie słyszę – dość często śpiewaliśmy taką pieśń: O Ty Przedwieczny, który lat tysiące, co dzień i gasisz i zapalasz słońce. Boże, o Tobie jak ja myśleć lubię, lecz zawsze myślę i w myślach się gubię. I któż Ty jesteś, Panie niezmierzony. musisz być mocny, kiedy ciskasz gromy. Musisz być dobry, kiedyś miłość stworzył i dla śmiertelnych niebiosa otworzył. Dziś oczy moje zakryte pomrokiem, czuję Cię w sercu, lecz nie widzę okiem. Obym Cię, Panie, ujrzał jakim cudem i Twą wspaniałość wyśpiewał przed ludem. Kim jest dla ciebie Bóg? Można odpowiedzieć słowami tej pieśni, ale tak może mówić człowiek, który został ochrzczony, bierzmowany, doprowadzony do Pierwszej i następnych komunii, który przeżył w tym roku rekolekcje, wyspowiadał się, ma serce czyste. Dopowiada on jednak, że to jeszcze nie wszystko. Bóg, Ten, który na niebiosach, On jest również Bogiem w człowieku, Bogiem Wcielonym. I jeśli człowiek pyta: Dwa tysiące lat temu było Wcielenie Boga, ale gdzie On teraz jest? Ja się również pytam: czy ty wiesz, gdzie On jest teraz? Myślę, że odpowiedź byłaby pozytywna, bo wielu z nas jest w świątyni, każdej niedzieli słucha Słowa Bożego i wobec Obecnego w Hostii, na słowa kapłana: Ciało Chrystusa, mówi: Amen, czyli – tak jest naprawdę!”. W. Świerzawski. Miejsca wcielenia Boga. KDS 93 ( 2000) s. 536.