Kochał niezmiennie diecezję

W katedrze sandomierskiej została odprawiona Msza św. w rocznicę śmierci bpa Wacława Świerzawskiego.

W pierwszą rocznicę śmierci bpa Wacława Świerzawskiego wspominano jego osobę, zaangażowanie w pracę naukową oraz posługę kapłańską i biskupią. W Ośrodku Formacji Liturgicznej w Zawichoście, gdzie bp Wacław Świerzawski spędził ostatnie lata swojego życia, jako biskup senior, zorganizowano czas wspomnień, podczas którego osoby związane z życiem i posługą kapłańską oraz jego pracą naukową podzieliły się osobistymi wspomnieniami ze spotkań z biskupem. Następnie liturgię Nieszporów, poprowadził bp senior Edward Frankowski. Podczas wspólnej modlitwy wskazał, na głęboką duchowość eucharystyczną biskupa Wacława oraz umiłowanie liturgii, podczas której zawsze starał się uwrażliwiać na żywą obecność Boga.

W bazylice katedralnej w Sandomierzu została odprawiona Msza św., której przewodniczył bp Krzysztof Nitkiewicz. Eucharystię koncelebrowali bp senior Edward Frankowski oraz liczni kapłani. We wspólnej modlitwie uczestniczyli: seminarzyści, siostry zakonne, w tym siostry ze Zgromadzenia Sióstr św. Jadwigi Królowej oraz wierni świeccy.

– Czas płynie szybko. Ludzie odchodzą i przychodzą, a my skupiamy uwagę na bieżących problemach. Wiara nie pozwala jednak zapomnieć o siostrach i braciach, których już nie ma. Przez misterium Bożej miłości ogarniającej nas wszystkich pozostajemy wciąż blisko siebie, tym bardziej podczas Eucharystii. Księdza Biskupa Wacława spotkałem po raz pierwszy, kiedy był już na emeryturze. Odniosłem wrażenie, że patrzy z pewnego dystansu, a może pułapu. Nie tylko dlatego, że mieszkał na uboczu w Zawichoście, otoczony wieńcem swoich sióstr. To był dystans sędziwego człowieka, który wiele przeżył i widział. Dystans, który nie stanowi bariery, lecz pozwala mieć prawdziwy obraz i właściwy osąd, bo przemyślenia, doświadczenie, inteligencja, a przede wszystkim modlitwa przed Panem umożliwiają patrzenie po Bożemu. On już odchodził, nieuchronnie tracił to doczesne życie, ale kochał niezmiennie diecezję i czuł się członkiem Konferencji Episkopatu Polski. Znamy legendę o lipach przy sandomierskim kościele pw. św. Jakuba, które św. Jacek miał sadzić korzeniami do góry, żeby pozyskać plac pod budowę klasztoru. Można powiedzieć, że śp. bp Wacław żył jak te jackowe lipy, zapuszczając coraz mocniej korzenie w Niebie. Myślę, że jest to jego przesłanie dla nas w tym roku jubileuszowym dwóchsetlecia diecezji, będącym zarazem dla Kościoła momentem niełatwym. Przyjmijmy je we wspólnocie wiary – mówił bp K. Nitkiewicz rozpoczynając wspólną modlitwę.

Podczas homilii ks. prof. Zdzisław Janiec, długoletni sekretarz bp. Wacława wskazał na trzy cechy jego osobowości: dobry człowiek, kompetentny profesor i gorliwy Apostoł Jezusa Chrystusa. – Od pierwszej chwili ujął mnie swoją dobrocią i życzliwością. Przez blisko 10 lat, coraz bliżej współpracując z nim uświadamiałem sobie, że obcuję z kimś bardzo dobrym i szlachetnym. Mówiąc o witrażu dobroci muszę zaznaczyć, że była to dobroć krytyczna, a niekiedy przekorna. Był człowiekiem rzeczowym, nieulegającym nastrojom uczuciowym, co ułatwiło mu być profesorem teologii. (…) Był teologiem liturgii z powołania, którego pasją było pisanie i tworzenie. Pracował aż do śmierci, będąc kreatywnym i czując się ciągle młodym. (…) Biskup Świerzawski był rozkochany w Bogu i zakochany w kapłaństwie, a jednocześnie tak bardzo ludzki. Kapłaństwo pojmował, jako sposób życia, a nie zawód – mówił ks. Z. Janiec.

Po Mszy św. biskupi wraz z kapłanami, siostrami zakonnymi i osobami świeckimi zeszli do podziemi katedry i modlili się przy krypcie grobowej bpa Wacława.

– Utkwił mi w sercu obraz księdza biskupa już dotkniętego chorobą i bardzo słabego, ale w pewien mistyczny sposób otwartego na działanie Boga. Widzę go, gdy długie minuty trzyma i przegląda brewiarz. Czynność pozornie bezsensowna, ale niezwykle ważna duchowo. To była prawdziwa modlitwa, choć pozbawiona słów. To było spotkanie dokonujące się w głębokim milczeniu i przez cierpienie. Zobaczyłam wiarę i przylgnięcie do Chrystusa ukryte w niemocy ciała. Ja mogłam tylko patrzeć i uczyć się, co oznacza słowo wierność – wspominała siostra Ewa, ze zgromadzenia sióstr jadwiżanek wawelskich.